Wielokrotnie dawałem tu wyraz mojej niechęci do postanowień noworocznych („Postanowienia noworoczne”, „Noworocznym postanowieniom mówimy NIE!”, „Jedyne zobowiązanie noworoczne”, „Postanowienia nowodzienne”). Nie rozumiem, dlaczego akurat pierwszego stycznia a nie piątego maja należy przemieniać się ze złego pana Hyde’a w szanowanego doktora Jekylla. Moim zdaniem każda data jest dobra. Istnieje jednak inna, poważniejsza przyczyna nieskuteczności postanowień noworocznych, którą doskonale ilustruje następująca scenka z amerykańskiego serialu „Kroniki Seinfelda”:
Miesiąc: Grudzień 2017
Karta kredytowa
Czy wiesz, dlaczego banki tak natarczywie zachęcają cię, żebyś włożył do swojego portfela kolejną kartę kredytową? Dlatego, że jej kształt i dotyk jest zawsze taki sam niezależnie od tego, czy wydajesz 20 złotych, czy dwa tysiące. Z gotówką jest inaczej. Bardzo wyraźnie odczuwasz różnicę między wyjęciem z portfela banknotu dwudziestozłotowego, a zapłaceniem za coś plikiem dwudziestu setek.
Świąteczny spokój umysłu
„Żeby beztrosko spędzać czas z przyjaciółmi albo godzinami spacerować bez celu, wsłuchując się w szum fal, musisz dokładnie wiedzieć: (1) gdzie zapisałeś wszystkie sprawy, które wymagają twojego działania, (2) co dokładnie jest do zrobienia i (3) że sprawy te mogą poczekać, aż się nimi zajmiesz.” – David Allen, twórca metody Getting Things Done (GTD)
Ten niezwykły spokój umysłu bierze się stąd, że obowiązek pamiętania o swoich zamierzeniach powierzyłeś systemowi GTD. Nie musisz więc się martwić, że o czymś zapomnisz. Gdy wszystko masz wyklarowane i zapisane, wiesz, czego możesz nie robić, i dzięki temu zyskujesz wolność pełnego oddania się zajęciom, na które masz ochotę.
Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia życzę ci osiągnięcia takiego właśnie spokojnego stanu umysłu zarówno przy wigilijnym stole, jak i w całym twoim przyszłym życiu. Być może uda ci się to osiągnąć bez GTD, ale wykorzystując tę metodę, podążysz sprawdzonym szlakiem wyznaczonym przez Davida Allena!
Rejestracja czasu pracy
Dowiedziałem się właśnie, że w jednym z państwowych szpitali klinicznych wprowadzono rejestrację czasu pracy lekarzy. To wyraźny sygnał, że nie liczą się efekty leczenia, ale czas wysiedziany w gabinecie. I żeby było jasne: nie kieruję tego zarzutu do lekarzy, ale do ich zwierzchników.