Tag: awaria

Holakracja

Brian J. Robertson, informatyk, który został menedżerem, postanowił zrewolucjonizować sposób zarządzania organizacjami. Wymyślił holakrację, czyli system operacyjny przedsiębiorstwa lub instytucji, w którym władza i podejmowanie decyzji zamiast być narzucane odgórnie, są podzielone według fraktalnej holarchii samozarządzających się grup. Firmy takie jak David Allen Company, Zappos czy Medium próbują wdrażać tę metodę i twierdzą, że przynosi ona wymierne korzyści.

Właśnie ukazał się podręcznik holakracji napisany przez jej twórcę. A oto fragment, który wyjaśnia, jak autor wpadł na pomysł mający na celu istotne usprawnienie działania każdej organizacji:

Po starcie wydawało się, że wszystko jest w porządku. Jednak niedługo potem zauważyłem, że na pulpicie miga jakaś lampka. Opatrzona była etykietą „NISKIE NAPIĘCIE”. Nie byłem pewien, co to oznacza – na kursie pilotażu nie omawiano zbyt dokładnie konstrukcji samolotu. Popukałem w lampkę, licząc, że zgaśnie, ale na próżno. Nie wiedząc, jak zareagować, zrobiłem to, co wydawało mi się najrozsądniejsze – sprawdziłem poprawność wszystkich pozostałych wskazań. Prędkość lotu i wysokość były w porządku. Kurs też. Poziom paliwa – odpowiedni. Wszystkie przyrządy meldowały mi, że nie mam się czym martwić. Zaakceptowałem więc ten konsensus i w efekcie pozwoliłem zadowolonym wskaźnikom „przegłosować” tę nieszczęsną lampkę niskiego napięcia. Zignorowałem ją. Nie mogła przecież oznaczać niczego ważnego, skoro wszystkie inne parametry były w porządku!

Okazało się, że była to bardzo zła decyzja. W jej efekcie kompletnie się pogubiłem, znalazłem się w środku burzy, bez świateł i łączności radiowej, lecąc „na oparach” i naruszając przestrzeń powietrzną międzynarodowego portu lotniczego. Cały ten katastrofalny bieg wydarzeń rozpoczął się, gdy pozwoliłem, żeby migające światełko zostało „przegłosowane”. A ono informowało mnie o problemie, o którym nie wiedział żaden inny przyrząd. Zatem, choć był to „głos mniejszości”, powinien być wysłuchany i wzięty pod uwagę. Zlekceważenie jego mądrości tylko dlatego, że inne źródła informacji nie dostrzegały zagrożenia, było krótkowzroczną decyzją, którą mogłem przypłacić życiem.

[Brian J. Robertson, „Holacracy: The New Management System for a Rapidly Changing World”, Kindle loc. 66]

Organizacja, tak jak samolot, jest wyposażona w czujniki. Nie lampki i wskaźniki, ale istoty ludzkie, które autonomicznie pełnią swoje role i obserwują rzeczywistość. Zbyt często krytyczna informacja odebrana przez taki sensor jest ignorowana. Ktoś dostrzega coś ważnego, ale nikt poza nim tego nie widzi i nie istnieją żadne kanały przetwarzania takiego sygnału w pozytywną zmianę sposobu działania. W pewnym sensie często „przegłosowujemy” takie lampki niskiego napięcia zainstalowane w naszych organizacjach.

[Brian J. Robertson „Holacracy: The New Management System for a Rapidly Changing World”, Kindle loc. 79]

Świat wybacza wiele

Świat wybacza wiele, ale nie wszystko.

Dlatego możesz i powinieneś ruszać do działania, mimo że nie wszystko zostało zapięte na ostatni guzik. W większości przypadków nie wystąpią okoliczności, które pokrzyżują twoje plany.

Ale czym innym jest niezapięty ostatni guzik, a czym innym rozchełstana, brudna koszula.

Czym innym jest świadome zaniechanie przygotowań dotyczących mało istotnego lub mało prawdopodobnego elementu projektu, a czym innym totalne olanie potrzeby przygotowania się do realizacji przedsięwzięcia.

Nie spotkałem jeszcze człowieka czynu, którego nie mierziłaby potrzeba wykonywania zabezpieczających czynności wstępnych przed przystąpieniem do działania. Są oczywiście tacy, którzy poprzestają na niekończącym się opracowywaniu planów awaryjnych i rozpatrywaniu najczarniejszych scenariuszy, ale nie o nich tu mówimy.

Problem z przygotowaniem polega na tym, że w dużej mierze jest to proces bezproduktywny – wykonujesz szereg czynności, które zapewne okażą się niepotrzebne. Tyle że nie wiadomo, które z nich! Dowiesz się tego dopiero po fakcie. Musisz więc pogodzić się z tym, że przygotowanie to zawracanie głowy, ale zawracanie głowy, które zwiększa prawdopodobieństwo uniknięcia katastrofy. Na przykład takiej, jakiej doświadczył Gregor Schlierenzauer podczas ostatniego konkursu lotów narciarskich, kiedy to, zapinając z niedostateczną uwagą kombinezon, uszkodził zamek i został zdyskwalifikowany. A trzeba było spokojnie, profesjonalnie zrobić to, co należy, a nie pajacować przed kamerą.

Pamiętaj więc: świat wybacza wiele, ale jeszcze więcej tym, którzy należycie się przygotują.

Wybierz lepszego hydraulika!

Co robisz, kiedy w twoim mieszkaniu cieknie woda, tam gdzie cieknąć nie powinna?

Wzywasz hydraulika.

Którego?

Ano tego, który poprzednio, wystarczająco dobrze wykonał swoją robotę.

A jeżeli jeszcze nigdy nie musiałeś tamować domowych wodospadów albo twój specjalista wyemigrował do Anglii?

Wtedy pytasz znajomych.

Jeśli i to nie przynosi rezultatów, przeglądasz internet, czytasz ogłoszenia i przeprowadzasz wstępną selekcję.

Wszystkie te zabiegi służą odpowiedzi na dwa podstawowe pytania:

  1. Czy wybrany fachowiec nie zepsuje tego, co jeszcze działa?
  2. Czy wybrany fachowiec wie, co robi, i jest w stanie naprawić uszkodzenie?

Nie oczekuj zbyt wiele. Już znalezienie specjalisty spełniającego tylko pierwszy z wymienionych warunków jest nie lada sztuką.

I właśnie na tym skup się w niedzielnych wyborach parlamentarnych.

Głosuj na tych, którzy przynajmniej nie zepsują tego, co jeszcze działa.

Na tych, którzy wizyty w twoim mieszkaniu nie zaczną od zbicia wszystkich kafelków w łazience (tylko dlatego, że kładł je poprzednik) i od fukania na sąsiadów skarżących się, że ich dzieci nie mogą zasnąć w tym hałasie.

Po zakompleksionych nieudacznikach zawsze trzeba sprzątać – i to nie tylko pod zlewem lub za sedesem. Często konieczne jest wietrzenie klatki schodowej, żeby wygonić zepsute powietrze. Nie warto ryzykować!

A poza tym Strzeż się mówiących ludzkim głosem!.

Wydarzyło się 10 kwietnia

10 kwietnia. Wiosna rozbrzmiewa radosnym śpiewem ptaków. Nic nie zapowiada, że dla tak wielu osób ten dzień będzie początkiem ostatniej ziemskiej drogi.

Najznamienitsi przedstawiciele elit wchodzą właśnie na pokład, żeby odbyć tę szczególną podróż. Niektórzy z pasażerów pojawili się przed czasem, inni nieco spóźnieni.

Kapitan wie, że nie wszystkie przygotowania do tego wyjątkowego rejsu przebiegły jak należy, ale presja zwierzchników wyklucza jakiekolwiek dyskusje. Wszelka niesubordynacja przekreśliłaby jego całą dotychczasową karierę.

Ostatnie sprawdzenie, czy wszyscy znaleźli się na pokładzie i w drogę. Obsługa zaczyna serwować napoje i poczęstunki. Wszyscy są dobrej myśli, nie zdają sobie sprawy, że już niebawem staną się bohaterami najsłynniejszej katastrofy w dziejach ludzkości – katastrofy, która będzie symbolem braku pokory i bezmyślnej brawury oraz świadectwem bezwzględności natury, która takich grzechów nie wybacza.

Pięć dni później, w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku niezatapialny RMS Titanic uderzy w górę lodową i po kilku godzinach zatonie wraz z większością pasażerów, dla których nie znalazło się miejsce w zbyt małej liczbie szalup ratunkowych.

Świat wokół nas ulega niesamowitym przemianom, ale nasza ludzka natura wciąż pozostaje niezmienna: zawsze jesteśmy gotowi udowodnić, że nauka idzie w las i że pycha nie pozwala nam zmądrzeć po szkodzie…