Tag: wyciszenie

BBS #0068: Drzewo Stresów

Nie masz czasu czytać tego wpisu? To go posłuchaj! Tutaj albo w postaci podcastu Biznesu Bez Stresu dostępnego we wszystkich rozgłośniach od Apple po Spotify i YouTube!

DRZEWOKariera Andrzeja wystrzeliła niczym bambus w wietnamskiej dżungli. Pracował w świetnie prosperującej firmie, która sowicie wynagradzała jego zręczność w rozwiązywaniu pojawiających się problemów. Był w tym dobry – nawet po powrocie do domu nie przestawał myśleć o biznesowych gnomach, które codziennie stawały na jego drodze. I nic dziwnego, że – zaaferowany swoimi potyczkami z rzeczywistością – nie poczuł coraz dotkliwszego chłodu, który zaczął przenikać jego serce i serca najbliższych mu osób…

Czytaj dalej…

Powściągliwość

RELAKSDoktor Mark Goulston jest specjalistą od idiotów (przeczytaj wpis „Wariaci są wśród nas!”). Ale nie tylko od tych idiotów, którzy cię otaczają, ale i od tego, który siedzi w tobie. Niedawno doktor Goulston opisał trzy kroki pomagające każdemu ujarzmiać tego właśnie wewnętrznego pasożyta i dzięki temu więcej osiągać w życiu. Trzy kroki, dzięki którym ze zwierzęco impulsywnej istoty przekształcisz się w dojrzale powściągliwego człowieka. Gdy zatem przytrafi ci się coś denerwującego:

Czytaj dalej…

Ta chwila

Leo Babauta po raz kolejny trafia swoim tekstem w samo sedno. Jestem zwolennikiem smakowania każdej chwili życia wtedy, kiedy ta chwila następuje, czyli Teraz! – więc za zgodą Autora publikuję tłumaczenie jego wpisu „This Moment is Enough” [zenhabits.net].

Ta chwila jest wszystkim

Byłem na pokładzie samolotu, który podchodził do międzylądowania w Portland, gdy nagle widok przepięknego, niesamowicie różowego wschodu słońca ponad błękitno-purpurowymi wierzchołkami gór niemalże zatrzymał bicie mojego serca.

Instynktownie odwróciłem się do Ewy, żeby podzielić się z nią moim zachwytem, ale ona ucięła sobie właśnie drzemkę. Poczułem wówczas ból niespełnienia wynikający z braku możliwości wspólnego przeżycia tej chwili razem z moją żoną, a jeśli nie z nią, to z kimkolwiek. Wydawało mi się, że piękno bezpowrotnie przecieka przez moje palce.

To było dla mnie bardzo pouczające. W jakiś sposób czułem, że ta chwila sama w sobie nie jest kompletna, jeśli nie mogę się nią z nikim podzielić. Lecz po sekundzie przyszła refleksja: przecież tej chwili nic nie brakuje – jest po prostu wszystkim.

Chwila jest samowystarczalna. Nie musi być pokazywana, fotografowana, udoskonalana albo komentowana. Zapiera dech w piersiach i inspiruje taka, jaką jest.

Nie ja jedyny odczuwam potrzebę utrwalania chwil na zdjęciach i dzielenia się nimi w internecie. W tym właśnie celu stworzono niezwykle popularny serwis Instagram.

Czujemy, że sama chwila nie wystarcza, jeśli o niej nie porozmawiamy, nie podzielimy się nią i nie sprawimy, że zastygnie w nas niczym beton. Chwila jest ulotna, a my pragniemy solidności i trwałości, więc brak jej zakotwiczenia może nas przerażać.

To uczucie niewystarczalności jest w naszym życiu dość powszechne:

  • Siedzimy przy stole i jemy, a jednocześnie czujemy, że powinniśmy czytać coś w internecie, sprawdzać pocztę elektroniczną albo pracować. Tak jakby samo jedzenie nam nie wystarczało.
  • Denerwujemy się na ludzi, że nie postępują tak, jak my byśmy tego chcieli. To, jacy są, nam nie wystarcza.
  • Czujemy się zagubieni w życiu, tak jakby samo życie nam już nie wystarczało.
  • Odwlekamy wykonanie tego, co powinniśmy zrobić, dajemy się rozpraszać błahostkom, tak jakby ważna dla nas praca nam nie wystarczała.
  • Zawsze czujemy, że powinniśmy robić coś innego, i nie możemy przez chwilę usiedzieć w spokoju.
  • Opłakujemy ludzi, którzy odeszli, przeszłość, tradycje,… ponieważ teraźniejszość wydaje nam się niewystarczająca.
  • Bez przerwy gdybamy, co nas czeka w przyszłości, jakby nie wystarczało nam skupienie się na tym, co stoi tuż przed nami.
  • Cały czas próbujemy doskonalić siebie i otaczających nas ludzi, tak jakby nie wystarczało nam to, jacy już jesteśmy.
  • Odrzucamy rzeczywistość, ludzi i samych siebie, ponieważ nic nie jest w stanie nam wystarczyć.

A gdybyśmy tak zaakceptowali chwilę teraźniejszą wraz ze wszystkim, co się na nią składa, i uznali, że to wystarczy?

A gdybyśmy tak nie potrzebowali niczego więcej?

A gdybyśmy tak pogodzili się z tym, że ta chwila umknie, kiedy się dokona, i dostrzegli ulotność spotkania z nią bez konieczności zapamiętywania tego doświadczenia i dzielenia się nim z kimkolwiek?

A gdybyśmy tak zaczęli mówić TAK, zamiast wszystko odrzucać?

A gdybyśmy tak zaakceptowali to, co złe, w tym, co dobre, porażkę jako możliwy wynik próby, to, co irytujące, w tym, co piękne, strach towarzyszący nadarzającym się okazjom – jako elementy pakietu oferowanego nam przez każdą mijającą chwilę?

A gdybyśmy tak się teraz zatrzymali, rozejrzeli dookoła, popatrzyli w lustro i po prostu docenili, że to wszystko jest wystarczająco doskonałe – takie, jakie jest?

Bardzo potrzebowałem tego artykułu przed przystąpieniem do porządkowania (czytaj: usuwania) setek niepotrzebnych zdjęć, które zrobiłem podczas wyprawy na Dolny Śląsk w poszukiwaniu złotego pociągu.

Przywracanie zdrowia

Kolejną książką Davida R. Hawkinsa, którą studiuję, jest „Przywracanie zdrowia”. Niezależnie od fundamentów duchowych, na jakich opiera się autor, uważam, że następujące cytaty warte są zapamiętania:

#Miłość

Wzmocnienie wznosi ludzi na kolejne pole energii – Miłości. Nie chodzi o sentymentalną emocjonalność, która aż bije od przywiązania w związku czy tego, co Hollywood przedstawia jako miłość. Ta emocjonalność, wyłaniająca się z pożądliwego poczucia własności wobec drugiej osoby, wieczne walki o kontrolę i władzę, które się pojawiają, słowa piosenki, mówiące: „Jeśli mnie zostawisz, to się zabiję” nie są elementami Miłości. Wszystkie z nich są efektem przywiązania, a nie prawdziwej miłości.

[David R. Hawkins, „Przywracanie zdrowia”, s. 95]

#Kochałam

Kiedy słyszysz, jak ktoś mówi: „Kiedyś kochałam George’a, ale to już koniec”, oznacza to, że ta osoba nigdy go nie kochała. To, co istniało, to emocjonalne przywiązanie, rodzaj pochodzącego ze splotu słonecznego „kurczowego trzymania się”, któremu człowiek przez całe życie nadawał romantyczną aurę i czar, wkładając w nie mnóstwo energii emocjonalnej, więc gdy te więzy zostały przerwane, pojawiła się masa negatywnych emocji.

Prawdziwa miłość jest bezwarunkowa. Miłość bezwarunkowa jest decyzją, jaką podejmujemy w nas samych. Ten proces polega na zamiarze i decyzji, by zostać kochającą osobą. Jeśli postanawiam cię kochać, to jest to moja wewnętrzna decyzja. Druga osoba nie ma na to najmniejszego wpływu.

[David R. Hawkins, „Przywracanie zdrowia”, s. 123]

#Gniew (David R. Hawkins miał drobną stłuczkę samochodową na parkingu, a ja na stacji benzynowej podczas pierwszego tankowania nowo zakupionego pojazdu. Zdarzenie to opisałem w mojej książce „Teraz! Jak już dziś zmienić jutro?”.)

To nie same zdarzenia wywołują u nas użalanie się nad sobą czy złość na niesprawiedliwy świat, w którym inni uderzają w nasz zderzak. Chęć dania komuś w twarz bierze się z wielkich pokładów gniewu w nas samych. Niezaangażowana osoba zwyczajnie zajęłaby się tą sprawą bez żadnych specjalnych emocji. Nasza troska o uczucia innych oraz potrzeba wspierania życia poprzez przynoszenie ulgi w ich niepokoju i strachu pochodzi z tego, kim sami się staliśmy. Nie znajduje się gdzieś w świecie. Wgnieciony zderzak nie ma zatem żadnej władzy nad niczyim życiem. Nic nie „wywołuje” emocji, z wyjątkiem nas samych. Dostrzeżenie tego przynosi wzmocnienie, autonomię i uwolnienie od iluzji bycia ofiarą.

Wewnętrzny pokój automatycznie bierze się z naszej gotowości do rezygnacji z danego pozycjonowania, jakim jest na przykład osądzanie innych i przypisywanie im błędów. Ochota pochodzi z wybaczającej, pełnej zrozumienia postawy. Osądzanie tak naprawdę niczego nie rozwiązuje, a jedynie zwiększa problem. Zarzucanie innym, że się mylą, daje nam w efekcie świat samych przegranych. Żyjąc w ten sposób, przegrywamy my i reszta. Jest to stresujące przez wzgląd na nałożony odgórnie kontekst. Stresujący jest sam sposób, w jaki ten model funkcjonuje, bo nawet jeśli wygramy, wciąż grozi nam niebezpieczeństwo możliwej przegranej, więc nawet wygrywając, nie odnosimy prawdziwego zwycięstwa.

[David R. Hawkins, „Przywracanie zdrowia”, s. 98]

#BezStresu

W grze opartej na modelu wygrany-przegrany, sama wygrana oznacza pokonanie innych, którzy przegrają. Pokonanie innych przynosi poczucie winy. W efekcie nie można nawet cieszyć się z wygranej, ponieważ w kontekście wygrany-przegrany jeden wygrywa, a inni zostają pokonani, co wywołuje winę. We współzawodnictwie istnieją podświadome lęki, jak na przykład lęk przed rywalem. Pojawia się strach, że nagłe zdobycie pieniędzy może oznaczać utratę przyjaciół, którzy będą chcieli od nas pożyczać. To może wywołać reakcje prowadzące do paranoicznych, depresyjnych postaw. Na najniższym poziomie świadomości traci każdy, ponieważ jest to beznadziejny, nieszczęsny świat. Z pozycji wygrany-przegrany automatycznie bierze się stres.

Postawy przynoszące wielki sukces i władzę na świecie automatycznie przychodzą tym, którzy myślą o nich w kategoriach wygrany-wygrany, ponieważ nastawiają swój umysł na określony sposób bycia i taki sposób istnienia innych w ich życiu, który przynosi obustronne korzyści. Jakiego stresu może doświadczać osoba, która ustawia wszystko zgodnie z modelem wygrany-wygrany? Taki człowiek zwycięża, gdy odwiedzi go przyjaciel, a także jeśli tego nie zrobi. Jeśli złoży jednak wizytę, myśli się o tym, jak bardzo będziemy się cieszyć jego obecnością. Jednocześnie wiemy, że jeśli nie uda mu się dotrzeć, to też będzie w porządku. W rezultacie, taka osoba zawsze wygrywa. Jeśli przyjaciel wpadnie na obiad, jesteśmy zachwyceni. Jeśli nie, dajemy mu wolny czas, bo wiemy, że zajmie się tym, co wzbogaci jego życie.

[David R. Hawkins, „Przywracanie zdrowia”, s. 99]