Tag: przypowieść

Ból czerwonego światła

Czerwone światło na skrzyżowaniu boli jak nóż wbijany prosto w serce.

Jeszcze przed chwilą zielone sygnalizowało, że mogę jechać, że świat należy do mnie, że moje plany są realne i że nie będę gorszy od innych kierowców, którzy jadą przede mną.

I nagle zieleń zmienia się w ostrzegawczą żółć – żółć, która stawia pod znakiem zapytania moją wolność i nakazuje przygotować się na najgorsze.

Nie, nie mogę na to pozwolić! Nic mnie nie zatrzyma. Dlaczego ja?

I choć cisnę gaz, ile sił w nodze, wiem, że nie zdążę, że czerwień błyśnie w narożniku mojej szyby i krzyknie drwiąco:

„Nie dla psa kiełbasa! Stój i grzecznie czekaj. Patrz, jak w oddali znikają tylne światła tych, którzy dali radę przeskoczyć.”

I wtedy zamykam oczy. Albo pluję wzrokiem sygnalizatorowi prosto w ohydne przekrwione ślepia. I mknę niepowstrzymany ku wolności, bo gdybym się zatrzymał, byłbym tchórzem niegodnym zmagań z innymi herosami szos, którym niestraszne są ograniczenia i nakazy.

A może wówczas po raz pierwszy zwyciężyłbym swój jaszczurczy mózg, który tak boi się, boi się, boi się…, że inny jaszczurczy mózg zaśmieje mu się prosto w twarz?

Nie, ból czerwonego światła jest zbyt dotkliwy, żebym pozwolił sobie na taką słabość…

Trzy koperty

W pierwszym dniu urzędowania nowy dyrektor firmy spotkał się ze swoim poprzednikiem. Ten wręczył mu trzy ponumerowane koperty i powiedział „Otwórz kolejną kopertę wtedy, kiedy kryzys w firmie zacznie cię przerastać”.

Początkowo sprawy toczyły się bardzo dobrze, jednak po sześciu miesiącach sprzedaż zaczęła maleć, a sytuacja stała się gorąca. Dyrektor przypomniał sobie wówczas o otrzymanych kopertach, wyjął z szuflady pierwszą z nich i otworzył. Na umieszczonej w niej karteczce było napisane: „Zrzuć całą winę na swojego poprzednika!”.

Podniesiony na duchu zwołał konferencję prasową i wygłosił oświadczenie obarczające całą odpowiedzialnością poprzedniego szefa firmy. Media i giełda pozytywnie odebrały to uzasadnienie, sprzedaż zaczęła rosnąć i kryzys został zażegnany.

Kilka lat później znów nastąpiła zapaść sprzedaży – tym razem związana z jakością oferowanych produktów. Dyrektor od razu pomyślał: „Aha! Czas na drugą kopertę!”. Otworzył ją i odczytał znajdującą się w niej karteczkę: „Zrzuć całą winę na sytuację gospodarczą!”. Czasy były trudne dla wszystkich w branży, więc rada okazała się trafna i można było działać dalej.

Jednak po kilku kolejnych dobrych kwartałach firma znów popadła w tarapaty. Dyrektor zamknął drzwi do swojego gabinetu i otworzył trzecią kopertę. Na karteczce było napisane:

„Przygotuj trzy koperty!”

Marshall Goldsmith „Mojo” (154)

Najinteligentniejszy człowiek na świecie

Zig Ziglar opowiedział kiedyś następującą anegdotę:

Pewnego razu spotkały się dwie damy:

– Wiesz – powiedziała pierwsza. – Spotkałam wczoraj Abackiego i po rozmowie z nim wiedziałam, że jest najinteligentniejszym i najbłyskotliwszym człowiekiem na świecie.

– A ja spotkałam Babackiego – odparła druga. – I po chwili konwersacji poczułam, że jestem najinteligentniejszą i najbłyskotliwszą osobą na świecie.

A ty kim jesteś? Abackim czy Babackim?

W jaki sposób rozmawiasz z ludźmi?

Jakie wrażenie po spotkaniu z tobą pozostaje w umyśle twojego rozmówcy?

A kiedy ja zacznę umierać?

Oto najpiękniejsza, prawdziwa historia o dawaniu, jaką znam, opowiedziana mi przez Jacka Kornfielda ze Spirit Rock Meditation Center w Woodacre. Pewien ośmioletni chłopiec miał młodszą siostrę, która zachorowała na białaczkę. Powiedziano mu, że bez transfuzji krwi dziewczynka niebawem umrze. Rodzice wytłumaczyli mu, że prawdopodobnie jego krew jest odpowiednia, więc mógłby zostać dawcą, i poprosili, żeby zgodził się na odpowiednie badania analityczne. Przypuszczenia potwierdziły się – krew ośmiolatka nadawała się do zabiegu, zatem rodzice poprosili go, żeby oddał siostrze pół litra swojej krwi, ponieważ jest to jej jedyna szansa na przeżycie. Chłopiec oświadczył, że musi to przemyśleć.

Następnego ranka wszedł do pokoju rodziców i powiedział, że zgadza się oddać swoją krew. Pojechali więc do szpitala, gdzie położono go przy sześcioletniej siostrze i oboje podłączono do aparatury do przetaczania krwi. Pielęgniarka pobrała krew i zaczął się proces wpompowywania jej do krwiobiegu dziewczynki. Chłopiec leżał cicho i spokojnie na sąsiednim łóżku. Po pewnym czasie do gabinetu zajrzał lekarz, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Usłyszawszy ruch, chłopiec otworzył oczy i spytał: „Panie doktorze, a kiedy ja zacznę umierać?” – Anne Lamott „Bird by Bird” (205)