Ból czerwonego światła

Czerwone światło na skrzyżowaniu boli jak nóż wbijany prosto w serce.

Jeszcze przed chwilą zielone sygnalizowało, że mogę jechać, że świat należy do mnie, że moje plany są realne i że nie będę gorszy od innych kierowców, którzy jadą przede mną.

I nagle zieleń zmienia się w ostrzegawczą żółć – żółć, która stawia pod znakiem zapytania moją wolność i nakazuje przygotować się na najgorsze.

Nie, nie mogę na to pozwolić! Nic mnie nie zatrzyma. Dlaczego ja?

I choć cisnę gaz, ile sił w nodze, wiem, że nie zdążę, że czerwień błyśnie w narożniku mojej szyby i krzyknie drwiąco:

„Nie dla psa kiełbasa! Stój i grzecznie czekaj. Patrz, jak w oddali znikają tylne światła tych, którzy dali radę przeskoczyć.”

I wtedy zamykam oczy. Albo pluję wzrokiem sygnalizatorowi prosto w ohydne przekrwione ślepia. I mknę niepowstrzymany ku wolności, bo gdybym się zatrzymał, byłbym tchórzem niegodnym zmagań z innymi herosami szos, którym niestraszne są ograniczenia i nakazy.

A może wówczas po raz pierwszy zwyciężyłbym swój jaszczurczy mózg, który tak boi się, boi się, boi się…, że inny jaszczurczy mózg zaśmieje mu się prosto w twarz?

Nie, ból czerwonego światła jest zbyt dotkliwy, żebym pozwolił sobie na taką słabość…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.