Tag: maksymy

Myślenie i mówienie

„Nastały czasy, kiedy ludzie mówią, co myślą, zamiast myśleć, co mówią.” – tę przemyślaną opinię opublikowałem na Twitterze we wtorek, 15 marca 2016 roku o godzinie 8:06.

Czy oznacza to, że jestem zwolennikiem autocenzury? Zwolennikiem powstrzymywania się od wygłaszania swoich poglądów?

I tak, i nie.

Wolność to wspaniała zdobycz i musimy bronić naszego prawa do korzystania z niej. Ale wolność nierozerwalnie wiąże się z odpowiedzialnością i ma swoje granice wytyczone wolnością innych ludzi.

Dlatego, zanim skorzystasz z wolności słowa, zastanów się, co chcesz osiągnąć, mówiąc to, co mówisz!

Czy każdą twoją myśl warto rozpowszechnić?

Na przykład jesteś na randce z dziewczyną i myślisz: „Ale się spociła pod pachami!”. Czy nadasz temu niewątpliwie prawdziwemu spostrzeżeniu rozgłos? Czy jednak zachowasz je dla siebie? Niestety ostatnio wielu ludzi uważa wytykanie bliźnim ich drobnych potknięć za metodę zaistnienia w swoim środowisku i zdobycia popularności. Nie owijając w bawełnę, powiem, że moim zdaniem jest to żałosne.

Dlatego proszę cię: zawsze się zastanów, czemu ma służyć to, co zamierzasz powiedzieć. Czy chcesz wywołać rechot lub wprawić kogoś w zakłopotanie, udając, że chodzi ci o „prawdę i tylko prawdę”? Czy może jednak chciałbyś, żeby świat po twojej wypowiedzi stał się odrobinę lepszy?

Permanentny niedobór

„Większość ludzi nie potrafi określić, czego dokładnie chce. Ale są stuprocentowo pewni, że tego nie mają.” – Alfred E. Neuman

Nie wiem, czy ten, znakomicie opisujący ludzką naturę, cytat należy rzeczywiście przypisać Alfredowi E. Neumanowi. Nie ulega natomiast wątpliwości, że sam Neuman jest postacią fikcyjną, żyjącą głównie na okładkach amerykańskiego czasopisma humorystycznego „Mad”.

Wracając do tej wiekopomnej myśli: daje ona szerokie możliwości działania każdemu, kto chce zrobić karierę na zaspokajaniu ogólnej ludzkiej potrzeby polegającej na tym, że pragniemy, aby ktoś ciągle zaspokajał nasze kolejne konkretne potrzeby. Nawet wtedy, kiedy one jeszcze nie istnieją.

Zrobił to Bill Gates, wstawiając nam do domów komputery osobiste.

Zrobił to Steve Jobs, wkładając do naszych kieszeni najpierw tysiące piosenek, a potem telefon z ekranem dotykowym i internetem.

Zrobił to Jarosław Kaczyński, dając nam po 500 złotych na dziecko (z naszych własnych pieniędzy, które są nam wcześniej zabierane w postaci podatków).

Jako człowiek myślący zastanów się zatem nad dwiema kwestiami:

  1. Co mógłbyś zaoferować ludziom, żeby dać im satysfakcję zaspokojenia potrzeby, o której istnieniu jeszcze przed chwilą nie mieli zielonego pojęcia?
  2. Czy jesteś pewien, że naprawdę czegoś ci brakuje? Czy twoje życie nie daje ci wystarczających powodów do wdzięczności za to, co masz? Czy warto tracić to z oczu, uganiając się za błahostkami i tandetnymi świecidełkami?

Pomyśl o tym w powalentynkowy poniedziałek – w dzień po „święcie” wymyślonym po to, żeby zaspokoić potrzebę, której nie miałeś…