10 kwietnia. Wiosna rozbrzmiewa radosnym śpiewem ptaków. Nic nie zapowiada, że dla tak wielu osób ten dzień będzie początkiem ostatniej ziemskiej drogi.
Najznamienitsi przedstawiciele elit wchodzą właśnie na pokład, żeby odbyć tę szczególną podróż. Niektórzy z pasażerów pojawili się przed czasem, inni nieco spóźnieni.
Kapitan wie, że nie wszystkie przygotowania do tego wyjątkowego rejsu przebiegły jak należy, ale presja zwierzchników wyklucza jakiekolwiek dyskusje. Wszelka niesubordynacja przekreśliłaby jego całą dotychczasową karierę.
Ostatnie sprawdzenie, czy wszyscy znaleźli się na pokładzie i w drogę. Obsługa zaczyna serwować napoje i poczęstunki. Wszyscy są dobrej myśli, nie zdają sobie sprawy, że już niebawem staną się bohaterami najsłynniejszej katastrofy w dziejach ludzkości – katastrofy, która będzie symbolem braku pokory i bezmyślnej brawury oraz świadectwem bezwzględności natury, która takich grzechów nie wybacza.
Pięć dni później, w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku niezatapialny RMS Titanic uderzy w górę lodową i po kilku godzinach zatonie wraz z większością pasażerów, dla których nie znalazło się miejsce w zbyt małej liczbie szalup ratunkowych.
Świat wokół nas ulega niesamowitym przemianom, ale nasza ludzka natura wciąż pozostaje niezmienna: zawsze jesteśmy gotowi udowodnić, że nauka idzie w las i że pycha nie pozwala nam zmądrzeć po szkodzie…