Mój najlepszy maraton

33. Maraton Warszawski 2011
(photo by: Pani TesTeqowa)

Melduję, że wziąłem udział w 33. Maratonie Warszawskim, dotarłem do mety i zmieściłem się w limicie czasowym wyznaczonym przez organizatora (6 godzin). Mogło być lepiej, ale mogło być też znacznie gorzej.

Od początku biegłem w grupie, której celem był wynik 4 godziny i 45 minut. Biegło się lekko, łatwo i przyjemnie, kolejne kilometry przepływały pod moimi stopami w równym tempie 6’45″/km, skoczna muzyczka muskała moje uszy, a słońce delikatnie gładziło moją krótko ostrzyżoną głowę.

5. kilometr – ponowna wizyta na Placu Na Rozdrożu po śródmiejskiej pętli – bez cienia zmęczenia.

10. kilometr – po zwiedzeniu Królewskich Łazienek – sama radość pieszczących moje ego oklasków kibiców.

16. kilometr – pełny luz i głębokie spojrzenie w oczy nadbiegającego z przeciwka Johna Kibeta, który w tym momencie miał już do mety tylko parę kilometrów. Nieładnie, panie Kenijczyk! Kto to widział tak pędzić w tych zachwycających okolicznościach przyrody!

20. kilometr – ujrzałem Świątynię Opatrzności Bożej i złapał mnie bardzo bolesny kurcz lewej łydki. Wcześniej, podczas biegu, odczuwałem już pewien „niepokój” w lewym stawie skokowym, ale to był drobiazg. Tymczasem po raz kolejny okazało się, jak nieobliczalne są konsekwencje machania motylimi skrzydełkami gdzieś tam w Brazylii. Zapewne moja łydka kompensowała zwiększonym wysiłkiem niewielki ból stawu skokowego.

Półmetek przekroczyłem już marszobiegiem po dwóch godzinach i trzydziestu minutach od chwili startu (jeszcze całkiem nieźle). Ale z nogami było coraz gorzej. Podczas biegu prawa łydka zaczęła dziwniej pracować – zapewne po to, żeby uchronić mnie przed bólem lewej. Co chwilę musiałem zatrzymywać się i rozmasowywać mięśnie, które zastygały niczym rzeźba.

26. kilometr – dotarłem na spotkanie z Panią TesTeqową, która przyjechała na ursynowski koniec warszawskiego metra, żeby zrobić mi zdjęcie. Musiała dość długo czekać, ponieważ cały czas maszerowałem i eksperymentowałem, czy nie uda mi się wznowić biegu. Niestety kurcze mnożyły się na łydkach nawet tam, gdzie nie spodziewałbym się obecności czegokolwiek, co mogłoby się kurczyć.

27. kilometr – znak drogowy przytrzymał mnie, gdy lewa noga ugięła się pode mną po kolejnej próbie biegu. Nadszedł czas decyzji. Doszedłem do wniosku, że skoro mogę dość szybko maszerować (9’30″/km czyli ponad 6 km/godz.), to nie próbując biec, zdążę na metę przed jej zamknięciem. Na styk. I zacząłem iść. Najpierw oddalałem się na południe, bo trzeba było jeszcze zaliczyć Powsin, ale potem już było ze słońcem i innymi maruderami.

42. kilometr – na mecie pojawiłem się kilka minut przed czasem i nawet zaryzykowałem jej przebiegnięcie, za co zaraz zostałem nagrodzony medalem oraz… kolejną, solidną dawką bólu. Ale przynajmniej nie byłem ostatni!

To był z pewnością mój najwspanialszy maraton. Dlaczego?

  1. Bo go ukończyłem.
  2. Bo ustanowiłem swoje życiowe rekordy w półmaratonie i maratonie.
  3. Bo była piękna, słoneczna pogoda, a przecież mogło padać i wiać.
  4. Bo moją walkę z własnym cieniem utrwaliła multimedialnie Pani TesTeqowa, pojawiając się we właściwych miejscach, we właściwym czasie.
  5. Bo transport zapewnił mi TesTeq Junior sprawnie pomykający samochodem po wymagających, warszawskich ulicach.
  6. Bo na starcie pojawiła się Panna TesTeqówna.
  7. Bo dane mi było podjąć dramatyczną, acz słuszną decyzję strategiczną, która pozwoliła mi zakończyć ten projekt satysfakcjonującym wynikiem.
  8. Bo moja szklanka jest zawsze w połowie pełna.
  9. Bo to jest moje ostatnie słowo w sprawie maratonów.

To był mój najlepszy, pierwszy i ostatni maraton!

3 myśli w temacie “Mój najlepszy maraton

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.