Przez okrągły tydzień nie mogłem otrząsnąć się z szoku, jakiego doznałem 25 lipca, na świętego Krzysztofa, czyli w swoje imieniny. U moich drzwi pojawił się nieoczekiwanie kurier i wręczył mi paczkę. Potrząsnąłem nią, przyłożyłem do ucha (nie cykała), ostrożnie otworzyłem i niemalże zemdlałem. Na szczęście Pani TesTeqowa była w pobliżu i baczyła, żeby nie przepaliły mi się bezpieczniki.
Ale zanim opowiem, co było w tej paczce, muszę najpierw nakreślić stosowne tło historyczne.
Kto wie, to wie, kto nie wie, ten się zaraz dowie, że byłem pierwszym nabywcą książki Michała Szafrańskiego „Finansowy ninja”. Jak tego dokonałem? Michał opisał tę moją niecodzienną akcję na 399. stronie swojej kolejnej książki „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”. Po prostu zaufałem Michałowi i zanim zdążył uruchomić przedsprzedaż swojego pierwszego dzieła, wysłałem mu pocztą stuzłotowy banknot. W ciemno, wierząc, że dobrze oszacowałem koszt książki. Zresztą zobaczcie sami:
I wiecie co? Rację mają ci, którzy twierdzą, że karma wraca. Czasem trzeba na nią trochę poczekać, ale zawsze cię kiedyś dopadnie. I oto słowo stało się ciałem! Na świętego Krzysztofa! Orginal_Replica – jeden z najwytrwalszych czytelników Biznesu Bez Stresu – zrobił mi to samo, co ja wcześniej Michałowi Szafrańskiemu. A nawet więcej, bo oprócz stówy akonto nowej książki przysłał mi też wspaniały list i przesłodkie, orientalne słodycze!
Musicie przyznać, że życie self-publishera nie jest takie straszne, jak je malują – ciemiężeni przez pazernych wydawców – pisarze. Wręcz przeciwnie – jest zaskakujące i pełne słodkich niespodzianek!
Teraz tylko muszę się sprężyć i dać z siebie wszystko na ostatniej prostej mojego wydawniczego biznesu. Dlaczego? Dlatego, że są czytelnicy, którzy na to czekają i we mnie wierzą. Nie mogę ich zawieść!
Ty też możesz mi pomóc. Nie przysyłaj mi stówy, tylko za darmo zapisz się do Klubu Biznesu Bez Stresu! Rosnące, klubowe szeregi motywują mnie do działania, ponieważ sprawiają, że wiem, po co to wszystko robię!
Jedna myśl w temacie “Słodkie zaufanie”