Republikański lider zespołu

REPUB2Kolejna porcja cytatów, które wynotowałem z książki Piotra Stelmacha „Lżejszy od fotografii – o Grzegorzu Ciechowskim”, dotyczy ducha zespołu podążającego za swoim liderem. Przywódca z jednej strony musi być zdecydowany i bezkompromisowy, a z drugiej strony ludzki i dbający o członków swojego teamu. Czy tak było w przypadku Republiki? Oceń sam!

Roman Meller (kierowca zespołu Republika) o dobrym pracodawcy:

To była ekipa, która potrafiła docenić ludzi zaangażowanych w ich sprawy. Któregoś dnia Jurek [Tolak, manager Republiki] przekazał mi pewną wiadomość. Miałem z nim często różne rozmowy, przeżyłem już swoje lata, ale nigdy nie zdarzyło mi się, żeby pracodawca powiedział do mnie tak: „Słuchaj, poniosłeś koszty w związku z zakupem nowego samochodu, starasz się, jesteś zaangażowany, dlatego od jutrzejszego wyjazdu masz wystawiać rachunki o dwadzieścia procent wyższe”. A ja pytam: „Dlaczego? Przecież to w zupełności wystarcza!”. „Nie. Grzesiek tak zdecydował i ja ci to przekazuję. Ty musiałeś sporo zapłacić za ten samochód. Jest lepszy, nowszy. Dlatego masz zarabiać więcej”. Różne rzeczy w życiu robiłem, byłem pracodawcą i pracownikiem, ale nigdy nie miałem do czynienia z sytuacją, żeby ktoś się przejmował jakimś szoferem i tym, czy on dostaje więcej, czy mniej.

[Piotr Stelmach, „Lżejszy od fotografii – o Grzegorzu Ciechowskim”, s. 129]

Leszek Biolik (muzyk) o asertywnym przywództwie:

Raz zdarzyła się sytuacja, w której miałem totalnie ściśnięty kalendarz. Katastrofa. Nie mogłem pogodzić terminów. Grałem wtedy z Robertem Gawlińskim, Young Power, Martyną Jakubowicz i zespołem Tam Tam Project. Okazało się, że jednego dnia z Republiką miałem grać we Wrocławiu, a z Robertem w… hali Wisły, w Krakowie. Ktoś gdzieś komuś czegoś nie przekazał precyzyjnie i zrobił się problem. Byłem w kropce, bo już nie chodziło o kwestię mojego wyboru, ale o podpisane kontrakty.

Grzesiek powiedział mi wtedy jedno zdanie: „Moment, w którym będziesz chciał do Republiki dać zastępstwo, oznacza, że nigdy więcej już razem nie zagramy”. Po męsku obsikał swój teren i postawił pewną granicę, której się trzymałem. Pomyślałem sobie: „OK, dzięki. Teraz wiem”.

[Piotr Stelmach, „Lżejszy od fotografii – o Grzegorzu Ciechowskim”, s. 145]

Jerzy Tolak (manager Republiki) o niepotrzebnych emocjach:

Myślę, że na swój sposób Grzegorz żałował kłótni z chłopakami w studiu. Przyjął twarde stanowisko, nie zostawił miejsca na negocjacje, nie chciał iść na żadne kompromisy. Zero przeciągania liny. Może tego żałował? Może gdyby pogadali spokojnie i jeden drugiemu by coś wytłumaczył, nie skończyłoby się to taką manifestacją. Bo to była manifestacja: „Nie? To idziemy w diabły!”. „To ja też idę!” Koniec. I rozeszli się w pięć minut. To była niepotrzebna przepychanka. Żałowali jej. Wszyscy.

[Piotr Stelmach, „Lżejszy od fotografii – o Grzegorzu Ciechowskim”, s. 277-278]

Leszek Biolik (muzyk) o szybkim podejmowaniu decyzji:

Dość szybko podejmował decyzje i brał za nie odpowiedzialność. Nie zawsze były trafne, ale przynajmniej szybko się o tym dowiadywał, zamiast w nieskończoność nosić w sobie wątpliwości. Chyba raczej nie żałował swoich wyborów. Zwykle i tak stawiał na swoim.

[Piotr Stelmach, „Lżejszy od fotografii – o Grzegorzu Ciechowskim”, s. 307]

Wojciech Konikiewicz (muzyk) o profesjonalizmie:

Zawodowiec tym różni się od amatora, że nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Nawet jak mu nogę czy rękę urwie, nie ma prawa dać plamy. To jest ktoś, kto robi swoje i prezentuje pewną stabilność. Jest w teamie jak filar.

[Piotr Stelmach, „Lżejszy od fotografii – o Grzegorzu Ciechowskim”, s. 321]

Andrzej „Kobra” Kraiński (muzyk) o Szczurze:

Tajemnicą poliszynela było to, że Grzesiek też miał ksywkę. Gdzieś na przełomie Res Publiki i Republiki nadali mu ją punkowcy. Szczur. Dostał taką ksywkę, bo był taki szczurowaty przecież. Nie cierpiał jej. Jak ją słyszał, dostawał piany. No, można było zarobić w mordę. To był choleryk, serio. Ale w trakcie tej pierwszej sesji Kobranocki pytam go: „Grzegorz, my wszyscy tu sobie wymyśliliśmy ksywki. Jaką ciebie podpisać?”. A on na to: „No jak to jaką? Szczur!”. Fajny gest, nie? Ta ksywka chodziła w drugim obiegu, przy nim nie można było jej używać, ale on wiedział, że za plecami tak na niego mówią. No i w końcu użył jej oficjalnie.

[Piotr Stelmach, „Lżejszy od fotografii – o Grzegorzu Ciechowskim”, s. 413-414]

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.