Na Czarny Piąteczek – ostatni dzień Czarnego Tygodnia w Biznesie Bez Stresu – przygotowałem deser. Prawie rok temu we wpisie „#WinaTuska” zżymałem się, że w Polsce nastała moda na usprawiedliwianie wszelkich niepowodzeń za pomocą uroków rzucanych przez wszechmocnego Donalda Tuska. Okazuje się, że każdy naród ma swojego kozła ofiarnego, którego z lubością obarcza winą za swoją nieudolność. W Stanach Zjednoczonych rolę #WinyTuska pełni #ZaDużoMeksykanów:
„Za dużo Meksykanów” to ustne uzasadnienie, dlaczego jest nam tak, jak jest. Lubimy popijać sobie herbatę i przeglądać ogłoszenia w dziale nieruchomości, rozmyślając o przeprowadzce i znalezieniu lepszego mieszkania.
– A co myślisz o Glendale, kochanie?
– Za dużo Meksykanów.
– Downey?
– Za dużo Meksykanów.
– Bellflower?
– Za dużo Meksykanów.
Za dużo Meksykanów. Banał wypowiadany przez każdego właściciela podejrzanej firmy budowlanej, który ma dość przegrywania przetargów i nie chce się przyznać, że nie ma pracy, bo robi byle jak, zatrudnia tylko znajomych i ma w internecie długą listę gównianych opinii. Meksykanów można obwiniać o wszystko. Ktoś w Kalifornii kichnie, a ty nie mówisz „Na zdrowie”, ale „Za dużo Meksykanów”. Na derbach Santa Anita twój koń w piątej gonitwie kuleje? Za dużo Meksykanów. W Commerce Casino jakiś nowicjusz wyciąga z talii trzecią damę? Za dużo Meksykanów.
[Paul Beatty, „Sprzedawczyk”, s. 182]
W Polsce jest też za dużo Meksykanów i za mało win Tuska…:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba