Książka, którą piszę, będzie profesjonalnym podręcznikiem i, mimo że robię to pierwszy raz, postaram się, żeby zarówno jej treść, jak i forma były na najwyższym poziomie.
Temat jest mi dobrze znany, natomiast forma powinna sprawić, że moje dzieło będzie się świetnie czytało i łatwo rozumiało. Nie znoszę sytuacji, kiedy autor prowadzi mnie przez chaszcze swoich pokręconych myśli, a ja co chwila tracę go z oczu i dostaję w twarz puszczoną przez niego gałęzią.
Za pierwszy krok uznałem zatem… sporządzenie spisu treści. Podszedłem do tego naukowo i przejrzałem kilkadziesiąt profesjonalnych podręczników, które mieszkają w mojej obszernej bibliotece. Następnie zestawiłem tabelę porównawczą, dopasowałem standardowy układ do moich potrzeb i z chaosu zaczął wyłaniać się szkielet. Całkiem zgrabny i stylowy.
Wygląda na to, że na książkę złoży się piętnaście rozdziałów podzielonych na cztery części. Będą jeszcze oczywiście standardowe elementy dodatkowe i w tym zakresie skrzętnie skorzystałem z pomocy Unii Europejskiej. Otóż okazuje się, że za darmo dostępny jest europejski „Międzyinstytucjonalny przewodnik redakcyjny 2011”, który między innymi wyjaśnia, czym różni się przedmowa od wstępu i wprowadzenia oraz jak należy formatować bibliografię. Wbrew pozorom nie jest to wcale żadne lanie wody, tylko zwięzła informacja niezbędna biurokratom do przygotowywania innych dokumentów zawierających już prawdziwą wodę. :-)
Skoro mam ten szkielet, czas teraz na jego wypełnianie. Zgodnie z harmonogramem powinienem utrzymywać wydajność na poziomie 1000 słów dziennie, co, biorąc pod uwagę dotychczasowe pomiary, leży w granicach moich twórczych możliwości.
Kochani, ja teraz muszę lecieć, ale gdyby był telefon z Mławy, to powiedzcie Korbaczewskiemu, że wszystko jest na dobrej drodze. – Jerzy Dąbczak
2 myśli w temacie “Szkielet książki”