Nazwanie dzieła to podstawa. Bez tego ani rusz. Nazwa musi zagościć w umyśle twórcy. Musi zacząć drażnić jego mózg niczym ziarenko piasku wewnątrz małżej muszli. I tak, jak ziarenku daleko jest do szlachetnego kształtu przyszłej perły, tak i nazwa nie musi zwiastować wspaniałości dzieła.
Czy wiesz, co pewnego ranka zaczęło chodzić po głowie Paulowi McCartneyowi? Jajecznica – Scrambled Eggs. Powtarzał to sobie, idąc do łazienki, szukając w lodówce jajek i smażąc na patelni wymarzony posiłek. I nagle zaczął słyszeć melodię tych i następnych słów („Scrambled Eggs/Oh, my baby, how I love your legs…” :-) ). Melodię znaną jako jeden z najwspanialszych przebojów Beatlesów i całej muzyki popularnej. Standard, który porusza serce każdego słuchacza i którego tytuł nie musi być tłumaczony na żaden język. „Yesterday” zna każdy.
Robocze tytuły są nazwami, które w prosty sposób oddają zamierzenie lub skojarzenia autora. Wiele znanych filmów, programów komputerowych, utworów muzycznych i książek obdarzono kryptonimami, które dopiero w chwili autocenzuralnej refleksji marketingowej zostały zamienione na rynkowe etykiety.
Podobnie było z książką „Getting Things Done” Davida Allena. Miała nazywać się całkiem inaczej. Wiesz jak?
„Zen and the Art of the In-basket Maintenance”
czyli
„Zen i sztuka obsługi skrzynki spraw przychodzących”
To nawiązanie do kultowej książki Roberta M. Pirsiga „Zen and the Art of the Motorcycle Maintenance”, w której autor z prostej, rzemieślniczej dbałości o jakość i sprawność mechanizmów wywodzi fundamentalną filozofię sensu istnienia. W ten sposób David Allen nadał kierunek swojemu twórczemu myśleniu, starając się stworzyć uniwersalną, skuteczną metodę obsługi świata uporczywie osaczającego nas najróżniejszymi sprawami. Skrzynka spraw przychodzących jest miejscem ich gromadzenia, a opisana w książce metoda służy utrzymywaniu jej w czystości i ciągłej gotowości do użycia.
Dobrze, że dzieło Allena przemianowano na „Getting Things Done”, ponieważ tytuł roboczy, choć inspirujący, nie był zbyt odkrywczy. Poza tym książka miała trafić również do tych czytelników, którzy nigdy nie słyszeli o istnieniu filozoficznej rozprawy Pirsiga. Jak się później okazało, skrót GTD stał się rozpoznawalną marką i symbolem sprawnego działania.
A czy ty nadajesz swoim dziełom robocze kryptonimy?