Seth Godin zapowiedział niedawno, że nie opublikuje już w formie papierowej żadnej nowej książki. Jego ostatnim dziełem pozostanie na zawsze Linchpin. Niezupełnie dotrzymał słowa, ponieważ własnym nakładem wydał we wrześniu papierowy pięciopak „The ShipIt Journal Five Pack”. Ten zestaw pięciu identycznych zeszytów jednorazowego użytku jest dostępny za pośrednictwem księgarni Amazon, choć wysyłką zajmuje się sam Seth Godin. Każdy zeszyt służy do zmotywowania jego użytkownika do ukończenia projektu, za który właśnie się zabiera. Bo jak powiedział pewien polski polityk:
„Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy.” – Leszek Miller
Dodajmy, że dotyczy to w równym stopniu panie, które rozpoczynają jakieś przedsięwzięcia.
Nie wróżę niestety zeszytom Setha Godina zbyt wielkiej popularności. Zawierają one paskudne pytania (i wystarczająco dużo miejsca na wpisanie własnych odpowiedzi), które większość osób przez całe życie omija szerokim łukiem. A ci, którzy mają dość odwagi, zazwyczaj zeszytów nie potrzebują. Oto kilka z tych paskudnych pytań:
- Kto jest twoim klientem?
- Czego dotyczy projekt?
- Kiedy zamierzasz go zakończyć?
- Kto odpowiada za dotrzymanie terminu?
- Czego się boisz?
- Czego się tak naprawdę boisz (teraz powiedz prawdę)?
- Dlaczego się boisz?
- i tak dalej, i tak dalej, aż dokładnie zdefiniujesz przedsięwzięcie i szczerze określisz swój stosunek do jego ukończenia.
Dla Setha Godina wykrystalizowanie we własnym umyśle wizji końca projektu jest gwarancją powodzenia w działaniu. Dopóki sam nie zdefiniujesz celu, dopóty możesz lawirować i chować się za wymyślnymi wymówkami, kryjąc swój strach przed sukcesem lub porażką.
Realizacja przedsięwzięć to sport kontaktowy – nie wychodź na ring, jeżeli już w pierwszej rundzie zamierzasz położyć się na deskach. Zeszyty Setha Godina są niezłym narzędziem dla tych, którzy chcą przetrwać 12 rund, zdobyć motywację do walki i uwierzyć w możliwość zwycięstwa.