Coś ostatnio mam fazę na anglojęzyczne lektury o tytułach zaczynających się na literę „T”. Po książce Toma Vanderbilta „Traffic” sięgnąłem po „True Enough. Learning to Live in a Post-Fact Society” Farhada Manjoo. Tytuł sugeruje, że autor zamierzał rozprawić się z problemem zmniejszania się znaczenia rzeczywistości w przekazie medialnym. Wiadomości powinny być ciekawe, wręcz dramatyczne i poruszające, zaś ich zgodność ze stanem faktycznym staje się coraz mniej istotna. Niestety nie mogę polecić tej książki, gdyż moim zdaniem Farhad Manjoo zatrzymał się na etapie analizy poszczególnych przypadków, nie próbując sformułować syntetycznych wniosków. Być może sama diagnoza jest już wystarczającą przestrogą, lecz w takim przypadku wystarczy przeczytać niniejszy akapit mojego wpisu.
A oto kilka cytatów, które wynotowałem z tej książki:
Gdy wiele otaczających nas osób podziela to samo przekonanie – niezależnie od tego, czy jest to ocena gotowości bojowej oddziału wojskowego, czy przyzwolenie na zjadanie krowich serc, czy też opinia o zasługach bojowych Johna Kerry – ta grupowa wiara staje się dla każdego z nas niepodważalnym faktem. „Dla mieszkańców Południowych Wysp ziemia może być płaska,” podsumowuje Lewin, „dla Europejczyka jest okrągła. ‚Rzeczywistość’… nie jest bezwzględna. Zależy od tego, do jakiej grupy należy dana osoba.”. (53)
Dr. Fox przemawiał przez godzinę, a następnie poprowadził półgodzinną sesję pytań i odpowiedzi. Przez cały ten czas nie powiedział nic istotnego, głównie żonglując żargonem luźno związanym z matematyką i teorią gier. „Był taki moment podczas dyskusji, gdy powiedział: ‚Podsumujmy teraz główne tezy mojego wystąpienia'” – wspomina Ware. „Oczywiście nie było tam głównych tez, w ogóle żadnych tez. W związku z tym opowiedział zebranym pewien dowcip o operze ‚Tosca’. Jeden ze słuchaczy podniósł rękę i stwierdził: ‚Pańskie wnioski pozbawione są jakichkolwiek podstaw. Czy może pan podać jakieś dowody naukowe?’ Pamiętam, jak Fox podszedł wówczas do okna, popatrzył przez nie i powiedział: ‚Oto Lake Tahoe. Piękna okolica. Moglibyśmy wgłębić się w szczegóły techniczne mojej pracy, mógłbym wam zaimponować listą moich publikacji, ale pozwólcie, że zapytam: ile artykułów z tej dziedziny sami opublikowaliście? Jakich odkryć dokonaliście?’ Tą wypowiedzią całkowicie wypłoszył pytającego i zniechęcił do dalszego drążenia tematu.”.
Po prezentacji Ware poprosił słuchaczy o wypełnienie ankiety dotyczącej wykładu, żeby sprawdzić, czy poznali się oni na mistyfikacji. Większość uczestników stwierdziła, że Dr. Fox „sprowokował ich do myślenia”, „przytoczył wystarczającą liczbę przykładów na poparcie swoich tez” i „zaprezentował materiał w przejrzysty sposób”. Pod ankietą pojawiły się też następujące komentarze: „Doskonała prezentacja, słuchałem z zainteresowaniem.”, „Serdeczny wykładowca, płynnie omawiający zagadnienia, których jest entuzjastą.”.
„Wyniki były niezwykłe – widownia składająca się z profesorów i studentów została nabrana za pomocą wykładu, w którym merytorycznie nie było nic” – wspomina Ware. (114-115)
Ware śledził to zjawisko także poza środowiskiem akademickim. Pewnego razu wynajął Foxa do odegrania roli lekarza. Chciał przekonać się, czy pacjenci bardziej ufają miłemu, ciepłemu doktorowi, który stawia błędne diagnozy, czy zimnemu, kompetentnemu fachowcowi. Okazało się, że ludzie woleli przyjaznego konowała. (117)
Psycholodzy Daniel Goldstein i Gerd Gigerenzer wykazali, że heurystyka (uproszczone zasady, których używamy w procesie decyzyjnym) często daje bardzo dobre wyniki. Goldstein i Gigerenzer zadali tuzinowi niemieckich studentów pytanie: „Które miasto ma więcej ludności: San Diego czy San Antonio?”. Wszyscy odpowiedzieli prawidłowo: San Diego. Natomiast to samo pytanie zadane studentom amerykańskim dało tylko dwie trzecie dobrych odpowiedzi. Dlaczego Niemcy lepiej wypadli od Amerykanów w teście dotyczącym amerykańskich miast? Dlatego, że nigdy nie słyszeli o San Antonio, więc wnioskowali, że wobec tego San Diego musi być większe. (119)
…czasami więcej informacji na jakiś temat nie skłania nas do rewizji naszej opinii na podstawie nowych faktów. Co dziwne, pod ich wpływem możemy się nawet coraz bardziej zamykać w kokonie naszych od dawna wyznawanych poglądów. (151)
Stephen Colbert wierzył, że Ameryka dzieli się na dwa obozy wyznające filozofie, które na zawsze pozostaną w sprzeczności: tych, którzy „myślą za pomocą swojej głowy” i tych, którzy „wiedzą za pomocą swojego serca”. Colbert był dumnym przedstawicielem „wiedzących” i utrzymywał, że prawdziwość sprawy jest jej własnością, którą czujemy bez potrzeby odwoływania się do jakichkolwiek dowodów. (188-189)