Jest takie miasto, w którego śródmieściu nie można zaparkować samochodu, żeby po powrocie nie zastać zatkniętej za wycieraczką lub uszczelką szyby ulotki przedstawiającej panią, która nie ma nic do ukrycia, i zachwalającej jakość usług tej pani i jej koleżanek. Z konsumpcją na miejscu lub na wynos.
W tym mieście zbudowano wiele budowli, które pasują do reszty jak pięść do nosa, na czele z pompatycznym Pałacem w samym centrum.
Na każdym narożniku można tu spożyć tłustego fast-fooda i popić go słodzonym, gazowanym, kolorowym płynem. A potem udać się do pobliskiego hotelu, żeby w kasynie pohazardować do woli.
Jak zapewne domyśliliście się, miastem, o którym piszę, nie jest Las Vegas, lecz Warszawa. A Las Vegas? No cóż, świat wszędzie kręci się wokół seksu i pieniędzy, więc jedyna różnica polega na skali.
W Las Vegas nie wtyka się ulotek za wycieraczki, tylko daje się je do ręki przechodniom na Stripie (czyli głównej ulicy miasta), bo odległości między parkującymi samochodami są zbyt duże, a i tak wszyscy wałęsają się po bulwarze, żeby zobaczyć tańczące fontanny przed Bellagio albo syreny Treasure Island.
W Las Vegas buduje się dużo i pompatycznie. Jest jednak nadzieja, że najnowsze projekty budowlane, mimo iż jeszcze większe, będą w lepszym guście. Wrażenie robi 350-metrowa wieża widokowa Stratosphere – najwyższy budynek na zachód od Missisipi.
Fast-foodów mnóstwo, ale jest też wiele restauracji oferujących bardziej wyszukaną kuchnię. A kasyn jeszcze więcej niż fast-foodów, tyle że wszystkie olbrzymie i podobne do siebie jak bracia bliźniacy.
Dlaczego więc Amerykanie nazywają Las Vegas miastem grzechu? Moim zdaniem chodzi o grzech nieumiarkowania w konsumpcji. Tego wszystkiego jest po prostu za dużo w jednym miejscu. No może za wyjątkiem toalet. Po raz pierwszy znalazłem się w okolicy, gdzie mimo przewalających się wielotysięcznych tłumów, ciągle coś jedzących i pijących, nie ma żadnego problemu ze skorzystaniem z czystej toalety. Dzięki temu ludzie nie sikają po klatkach schodowych i wszystko przyjemnie pachnie.
Nie odwiedzajcie Las Vegas, bo grzech zacznie wam się kojarzyć z ładnym zapachem.
2 myśli w temacie “Miasto grzechu”