Żyć i umrzeć w Las Vegas

Moje pierwsze popołudnie w Las Vegas spędziłem, zapoznając się z bezkresnymi przestrzeniami kompleksu hotelowo-gastronomiczno-jarmarczno-kasynowego MGM Grand. Na szczęście nie wszedłem na drogę grzechu, ponieważ wciąż w pamięci mam nazwę znakomitej linii lotniczej Virgin America, która mnie tu dowiozła.

Swoje zwiedzanie połączyłem z poszukiwaniem okularów przeciwsłonecznych, które pasowałyby do planowanej na jutro wycieczki. W jednym z ekskluzywnych sklepów powitał mnie wytworny, bardzo afroamerykański ekspedient, który na wstępie stwierdził:

Powinien Pan sobie sprawić okulary.

Przecież mam już jedne – odparłem pokazując palcem na swój nos.

Nie szkodzi – drążył dalej sprzedawca. – Przecież mogą się Panu zepsuć i druga, modna para będzie wtedy, jak znalazł.

Ponieważ na mojej twarzy nie zarysował się nawet cień zainteresowania, sprzedawca sięgnął po argument z gatunku ostatecznych:

Powinien Pan sobie sprawić nowe okulary, ponieważ dzisiaj jest TEN dzień.

TEN dzień? A co jest w nim takiego specjalnego? – spytałem, oczekując informacji o jakiejś niesamowitej promocji.

Bo dane jest nam się nim cieszyć, a jutro może przecież nigdy nie nastąpić – odpowiedział, patrząc mi poważnie w oczy.

I kupiłem odpowiednie okulary przeciwsłoneczne. Tyle, że nie w jego sklepie. Po co przepłacać, skoro i tak nie widać różnicy. Nawet w TYM dniu.

2 myśli w temacie “Żyć i umrzeć w Las Vegas

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.