Są kraje, gdzie dzięcielina pała, są kraje, gdzie rosną bambusy albo stoją piramidy. Ale jest też jedna taka kraina, gdzie na każdym kroku widzisz Priusy. Wypożyczyłem wczoraj samochód (wziąłem „jakikolwiek niedrogi”, który okazał się wypasioną Hondą Accord) i przejechałem nim 156 mil wokół Zatoki San Francisco. Jeździłem zarówno autostradami międzystanowymi, jak i ulicami miast, uliczkami osiedlowymi, no i oczywiście słynnymi, stromymi ulicami San Francisco. I wszędzie, dosłownie wszędzie wyłaniały się zza rogu, jechały moim śladami lub mnie wyprzedzały, a także stały zaparkowane tyłem, przodem i bokiem Toyoty Prius. Oni tu, w tej Kalifornii, po prostu poszaleli. Szczególnie w kontekście informacji, że na przejechanie tych 156 mil (251 km) moja Honda zużyła 7 galonów benzyny (26 i pół litra), za którą zapłaciłem $17.50 (czyli 61,25 zł przy kursie 3,5 zł za dolara). Litr benzyny kosztuje zatem w Krainie Priusów 2,31 zł.
Kraina Priusów charakteryzuje się również pewną uciążliwością dotyczącą przechodniów. Otóż, poruszając się w pobliżu przejścia dla pieszych, przechodzień musi uważać, żeby nie wykonać jakiegoś ruchu, który sugerowałby, że być może, w niedalekiej przyszłości chciałby przejść na drugą stronę ulicy. Kierowcy tylko na to czyhają! Natychmiast zatrzymują samochody i nie ruszą, dopóki taka osoba nie skorzysta z ich uprzejmości. Co za bezczelne wywieranie presji! Jeśli nie jesteś na to odporny, to nierozważnie zataczając się, możesz dojść zupełnie nie tam, gdzie chciałeś!
Moja wycieczka po Krainie Priusów objęła:
- Wypożyczenie „jakiegokolwiek, niedrogiego” samochodu.
- Zwiedzenie fabryki samochodów.
- Zapętlenie się na ul. Nieskończonej Pętli w Cupertino (gospodarza nie zastałem – powiedzieli, że jest na chorobowym).
- Obejrzenie w muzeum pewnej firmy, od czego się to wszystko zaczęło.
- Spojrzenie na wszystko z drugiej strony – to znaczy ze Szczytu Niedźwiedzia Grizzly w Berkeley.
- Wyciszenie się w towarzystwie drzew tak wielkich, że nie wiem.
- Przytulenie drewnianego misia.
- Zamykający pętlę, obowiązkowy przejazd Mostem Golden Gate.
Dziś, ku pokrzepieniu, wypiję napój nieznany jeszcze w Polsce i wyruszę w dziewiczy lot w kierunku wschodnim, z lekkim odchyleniem na południe.
2 myśli w temacie “W Krainie Priusów”