Nie masz czasu czytać tego wpisu? To go posłuchaj! Tutaj albo w postaci podcastu Biznesu Bez Stresu dostępnego we wszystkich rozgłośniach od Apple po Spotify i YouTube!
„Kawa czy herbata?” – to chyba najpopularniejsze pytanie, jakie pada podczas każdego spotkania. Na przełomie lipca i sierpnia zastanowiłem się poważnie nad tą kwestią i doszedłem do szokującego wniosku, że… ani to, ani to. Jeśli ani to, ani to, to w takim razie co?
Zanim odpowiem na to pytanie, muszę cofnąć się w przeszłość, żeby pokazać ci tok mojego rozumowania. W dzieciństwie piłem tylko herbatę. Przede wszystkim rano – jako bawarkę, czyli z dodatkiem mleka i cukru. Do dziś czuję w ustach ten wspaniały smak. Ale wspaniały bardziej w związku ze wspomnieniem śniadań przed wyjściem do szkoły niż z jakąś rozkoszą kulinarną.
W ramach nastoletniego buntu przestałem słodzić herbatę i dolewać do niej mleka, wmawiając sobie, że uwielbiam kontrast między jej cierpkim smakiem a słodyczą popijanych nią ciasteczek. Ten bezcukrowo-herbaciany okres trwał długo, bo podtrzymało go pojawienie się w sklepach herbat owocowych. Ogólnie wśród przyjaciół i rodziny znany byłem z mojego antykawowego nastawienia.
Potem zacząłem popijać kawę, ale bardziej dla słodyczy wsypywanego do niej cukru niż z powodu jakiegoś zbawiennego wpływu jej zapachu czy smaku na mój organizm.
I tu dochodzimy do tegorocznych wakacji. Spojrzałem w przeszłość i zobaczyłem jak na dłoni oczywistą prawdę: ani herbata, ani kawa nie są mi potrzebne do życia. Piłem je, bo taka była tradycja i dlatego, że pili je otaczający mnie ludzie. Nigdy nie wpadałem w ekstazę lub zadumę po wypiciu herbaty i nie odczuwałem jakiegoś szczególnego przypływu energii po filiżance kawy. Zero reakcji fizjologicznej.
Skoro tak, to po co przepłacać? Nie tylko w sensie finansowym, ale i wszelkim innym. Od sierpnia porzuciłem herbatę i kawę, zastępując je wodą. Normalną przegotowaną kranówką albo wodą alkaliczną JAVA (9,2 pH). Piję ją zarówno chłodną, jak i gorącą, czasami dodając siemię lniane. Oczywiście żadne Red Bulle, Coca Cole, napoje gazowane i alkohole nie wchodzą w grę.
Jaki z tego morał? Wiele przyzwyczajeń nabywasz nie dlatego, że są dla ciebie jakoś szczególnie korzystne, ale dlatego, że taka jest tradycja i że tak robią inni. Warto się czasem zatrzymać i zastanowić, czy to, co robisz, ma sens i jeśli nie ma, z dnia na dzień zmienić swoje postępowanie.
No więc jak: kawa, herbata czy woda?
Hmm… nie zastąpiłeś przypadkiem dżumy cholerą?
pH 9,2 dla organizmu to większe wyzwanie niż teina czy kofeina; tak se dufam. Na jeziorkach wokół osadników popopiołowych el.Konin ph sięga 11. Życia tam nie widziałem, ale barwę mają cudną – szmaragdowo-zieloną.
PolubieniePolubienie
@Orginal_Replica: Zalecenie lekarza. Na razie nie widzę skutków ubocznych, ale piję tylko dwie szklanki dziennie tej wody. Nie jest barwiona. ;-)
PolubieniePolubienie
Kolejny świetny wpis i kolejny temat, którego nikt wydaje się nie zauważać a ogromnie wpływa on na naszą codzienność. Jeżeli zatrzymamy się na chwilę (dzięki temu artykułowi) i uświadomimy sobie, jak wiele zdrowia, czasu i pieniędzy straciliśmy na rzeczy, których po prostu nie lubimy i nie są nam potrzebne, to okaże się nagle, jak wiele wszelakich zasobów możemy uwolnić. Słodzenie herbaty, kupowanie i spożywanie drogich alkoholi, które nam nie smakują, ale dla towarzystwa to robimy, czy picie kawy, która często nie daje efektów lub są inne niż oczekujemy, to tylko wierzchołek góry lodowej bezmyślnie kopiowanych tradycyjnych zachowań. Brawa dla Autora.
PolubieniePolubienie
@Mateusz Banaszczyk: Dzięki! Znakomicie uchwyciłeś intencję tego artykułu!
PolubieniePolubienie