Nie masz czasu czytać tego wpisu? To go posłuchaj! Tutaj albo w postaci podcastu Biznesu Bez Stresu dostępnego we wszystkich rozgłośniach od Apple po Spotify i YouTube!
Odpowiedź na pytanie, czym ubezpieczenia różnią się od lotto, wydaje się oczywista: WSZYSTKIM. Ubezpieczenia są przecież poważną metodą czynienia życia mniej ryzykownym, a lotto – niepoważną grą w numerki z marną szansą na wygraną. Dla mnie odpowiedź na to pytanie jest równie oczywista, acz diametralnie odmienna: NICZYM! Tak, dobrze widzisz i słyszysz: ubezpieczenia nie różnią się NICZYM od lotto! Bo ubezpieczenia i lotto to iluzje.
Ubezpieczenie daje złudzenie bezpieczeństwa, a lotto – złudzenie bogactwa. Ale twierdząc, że obie te iluzje niczym się nie różnią, mijam się jednak trochę z prawdą. Jest jedna rzecz, która odróżnia te dwie gry.
Jeśli płacisz składki ubezpieczeniowe, masz szansę otrzymać wygraną jedynie wtedy, kiedy przytrafi ci się nieszczęście – ale nie każde, tylko ściśle określone w polisie i OWU, czyli mitycznych Ogólnych Warunkach Ubezpieczenia, których oczywiście nikt nie czyta.
Natomiast jeśli kupujesz kupony lotto, nie musisz łamać sobie nogi, rozbijać samochodu albo tracić życia, żeby otrzymać trochę kasy. Wystarczy, że skreślisz właściwe numerki i wygrana będzie ci się należała jak psu buda. W dodatku nie będziesz musiał wydzierać tej forsy Totalizatorowi Sportowemu z gardła, tak jak ubezpieczycielom, którzy kombinują jak koń pod górę, żeby jak najmniej ci wypłacić.
Lotto jest rozrywką o jasnych regułach mamiącą nas mirażem wygranej, która odmieni nasze życie. Natomiast ubezpieczenia są grą z mnóstwem haczyków straszącą nas nieszczęściami, które czają się za każdym rogiem i niechybnie nas spotkają. Taki mały szantażyk emocjonalny…
Obie te gry – ubezpieczenia i lotto – mają tę samą konstrukcję: dużo ludzi musi wykupić losy, żeby nieliczni otrzymali nagrodę, a organizator tego procederu zainkasował sowitą prowizję. Bo przecież kasyno zawsze wygrywa!
Nie chcę przez to powiedzieć, że nie należy się ubezpieczać. Są sytuacje, kiedy składka jest niewspółmiernie niska w stosunku do zabezpieczenia, jakie daje. Natomiast zawsze warto pamiętać, że ubezpieczyciel to nie organizacja charytatywna, tylko firma, która musi na swoich klientach zarobić. Takie są reguły tej gry.
PS. Nigdy nie wykupuję przedłużonych gwarancji na sprzęt elektroniczny. Dlaczego? Ponieważ starzeje się on szybciej, niż psuje. Natomiast chętnie korzystam z dodatkowego ubezpieczenia w podróży, bo dostaję je za darmo od banku w pakiecie z kartą płatniczą. ;-)