Nie masz czasu czytać tego wpisu? To go posłuchaj! Tutaj albo w postaci podcastu Biznesu Bez Stresu dostępnego we wszystkich rozgłośniach od Apple po Spotify i YouTube!
Po opublikowaniu tydzień temu artykułu „Przyjaciel pozostaje przyjacielem” otrzymałem elektroniczny list od mojego dawnego współpracownika. W liście tym przypomniał mi on słynną maksymę kardynała Richelieu dotyczącą przyjaźni. Brzmi ona tak:
„Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam”.
Z sentencją tą spotkałem się po raz pierwszy w latach 1980-tych, kiedy to, chałturząc po mazurskich ośrodkach wypoczynkowych, Krzysztof Daukszewicz wyśpiewywał wczasowiczom następujący refren:
Kardynała Richelieu
Sekret wam dziś zdradzę:
Od przyjaciół mnie, Boże, strzeż,
Bo z wrogami to ja sobie poradzę.
Dopiero całkiem niedawno dowiedziałem się, że jest to piosenka zespołu Czerwony Tulipan, a nie Daukszewicza, i że oryginalny refren brzmi odrobinę inaczej:
Kardynała Richelieu
Sekret wam dziś zdradzę:
Od przyjaciół, Boże, strzeż,
Z wrogami sobie poradzę.
Ale to szczegół. Wróćmy do sentencji kardynała. Czy rzeczywiście prawdziwa przyjaźń nie istnieje? Myślę, że się zdarza, choć nie tak często, jak byśmy chcieli. I czasami bywa zawodna. Nie w wyniku wrogiego knucia, ale zwykłych, ludzkich słabości.
Podstawą przyjaźni jest moim zdaniem domniemanie dobrej wiary, czyli założenie, że przyjaciel kieruje się dobrą wiarą nawet wtedy, kiedy się myli. Bez tego przyjaźń nie działa. I wyrazem takiego podejścia jest – będące sednem poprzedniego artykułu – stwierdzenie:
„Kiedy przyjaciel popełnia błąd, pozostaje przyjacielem, a błąd pozostaje błędem”.
Często mówimy o przyjaźni zamroczeni naszymi oczekiwaniami, ignorując rzeczywistość taką, jaką jest. Chcemy, żeby szef był naszym przyjacielem, a przecież to niemożliwe – szef jest przedstawicielem organizacji, w której pracujemy, więc nie może puścić płazem każdego naszego występku. Chcemy, żeby sąsiad był naszym przyjacielem i się nie pieklił w każde niedzielne popołudnie, że zadymiamy jego balkon dymem z grilla. Chcemy, żeby doradca w banku był naszym przyjacielem i pomnażał nasz majątek, a nie tylko dbał o swoją prowizję.
We wszystkich tych przypadkach, kiedy marzenia mylą nam się z rzeczywistością, sentencja kardynała Richelieu jest jak najbardziej na miejscu. Jeśli zaś mimo wszystko bardzo pragniemy mieć przyjaciela, powinniśmy zastosować radę Gordona Gekko z filmu „Wall Street”:
„Jeśli potrzebujesz przyjaciela, kup sobie psa”.
Z własnego doświadczenia dodam, że kot nie działa, bo choć jest miły i wygląda na mądralę, to dba tylko o swoje sprawy i nie wybacza błędów.
Przyjaciel, próbujący Ci pomóc z głębi serca i rozumu, ma jedną wadę – postrzega rzeczywistość inaczej niż Ty. I najczęściej nie jesteście tego świadomi, że Twoja i jego rzeczywistości są różne.
Stąd „dobre rady”, które mogą doprowadzić do upadku, ponieważ są mierzone na możliwości i umiejętności przyjaciela, a nie na Twoje.
PolubieniePolubienie
@Orginal_Replica: Święte słowa. Dlatego nie będę słuchał rad przyjaciół w sprawie ciągnięcia Biznesu Bez Stresu w nieskończoność…
PolubieniePolubienie
Muzycy sprzedają swoje katalogi wytwórniom płytowym.
A Ty może powołasz „Wytwórnię Dobrych Rad 24/7 Sp z o.o. S.K.” i sprzedasz jej na początek BBS?
WDR24/7 będzie miała stratę, więc się załapie na Tarczę nr 17.
A gdyby się wygrzebywała ze strat, to weźmiesz w leasing Panamerę lub AUDI A8 i znowu będziesz w stracie, żeby dostać środki z Tarczy 72 ???
To doradzałem ja – Orginal_Replica….
PolubieniePolubienie
@Orginal_Replica: Wygląda na szczwany plan! Odrobinę tylko zmienię nazwę: Wytwórnia Rad Gatunkowych, bo to projekt luksusowy, którym będą się raczyły elity! :-)
PolubieniePolubienie