Dziś Biznes Bez Stresu sięga bruku. A właściwie chodnika. Podczas niedawnego pobytu w Amsterdamie zwróciłem uwagę na różnicę pomiędzy holenderskimi a polskimi trotuarami. Nie chodzi mi nawet o to, które z nich są czystsze i bardziej zadbane (bo i w Amsterdamie można wdepnąć w psią kupę), ale o zasady, jakimi kierują się ich projektanci. Otóż w Holandii chodniki są dla ludzi, a w Polsce dla samochodów.
Na poniższej fotografii widać wyraźnie, że polski chodnik jest garbaty jak wielbłąd. Każdy wjazd do posesji obniżono tak, żeby przejeżdżający dwa razy dziennie pojazd właściciela nie męczył sobie resorów. Tymczasem ludzie idący chodnikiem potykają się na zaordynowanych przez projektanta nierównościach, a w zimie przewracają się, gdy tylko śnieg przyprószy te zdradzieckie pochylnie.
A jak jest w Amsterdamie? Tak jak w połowie dwudziestego wieku było w Polsce. Równy chodnik pozwala spacerowiczom wygodnie i bezstresowo się przechadzać, a samochody, wjeżdżając na teren posesji, muszą się nieco natrudzić.
Prawdopodobnie kilkadziesiąt lat temu Holendrzy również przeżywali okres, kiedy automobilowe lobby wymuszało niszczenie chodników, ale pewnie już z tego wyrośli. Traktują samochód tak, jak każde inne narzędzie, o które należy dbać, ale nie bardziej niż o ludzkie nogi. Natomiast my wciąż jesteśmy w epoce powszechnego oddawania czci czterem kółkom, jakby były bóstwem, klejnotami rodowymi albo pawim ogonem.
Co ciekawe, Holendrzy mają równe chodniki nie tylko przed posesjami. W wielu miejscach podwyższyli także przejścia dla pieszych – szczególnie tam, gdzie ulice podporządkowane dochodzą do głównych. W ten sposób powstały naturalne progi zmuszające wariatów do zwolnienia.
Ciekawe, czy kiedyś uda się nam wyrosnąć z tego narodowego autouwielbienia będącego w gruncie rzeczy autodziecinadą…
Ech, wielki temat, i nie-aż-tak-prosty. „Męczliwość” resorów to tylko jeden wektor zagadnienia, gdy „podziwiasz” masywne krawężniki rumuńskie (w tym bardzo nowe), węgierskie, wschodniosłowackie – z jednej strony, niektóre zachodnie z drugiej, naszą polską rozmaitość z trzeciej…
PolubieniePolubienie
;) To i następne ujęcie:
https://photos.google.com/share/AF1QipMH_y4fxjb7tJ2Y8NS3sHKkcXyHBTJ95vHjqoeuqpry2CkcY67rNyV5ZAODHsKLjw/photo/AF1QipNMXx9w5FLNjVjXFnWV6EA1iY0f7xDdFwxAy4sy?key=cWhMaHF6b3dFaUNzLUxWNnZkRzBNSDg0dTJuSUxB
PolubieniePolubienie
Mieszkając na przełomie wieków w Holandii, miałem okazję obserwować remont średniej wielkości ronda w mieście, w którym zamieszkiwałem. I jak to wyglądało zapamiętałem do dziś, bo to był zupełnie inny świat niż to, jak do dzisiaj jeszcze buduje się w Polsce. Żeby położyć z kostki brukowej chodnik, Holendrzy wkopywali się w ziemię na jakieś pół metra. Najpierw sypali do wykopu kanciaste kamienie, ubijali i zalewali jakąś taką zaprawą, która spajała kamienie, pozostawiając pomiędzy nimi wolną przestrzeń. Potem kolejna, podobna warstwa z mniejszych kamieni. Powstawał dzięki temu gruby, twardy i spójny podkład, coś jakby twarda, kamienna gąbka. Nie zapadał się, nie fałdował, nie wybrzuszał pod naporem korzeni, a jednocześnie był przepuszczalny dla wody. Potem przychodziły kolejne warstwy, których różnorodność mnie zadziwiała i nie potrafię powiedzieć, jaki był ich konkretny cel. Dopiero na sam koniec, na równiutkie podłoże przychodziła ostatnia, cienka warstwa piasku, na której układano kostkę. U nas kostkę układa się zazwyczaj po prostu na warstwie ubitego piachu, ewentualnie dochodzi jeszcze warstwa tłucznia. Od dwudziestu lat wyczekuję, żeby zobaczyć gdzieś chodnik budowany tak solidnie, jak to robili Holendrzy, ale wygląda na to, że raczej nie dożyję takiej chwili. Drogę budowano równie solidnie, tylko wykop był głęboki na jakiś metr, a warstw asfaltu było kilka różnych rodzajów o łącznej grubości jakieś 30-40 cm. U nas tak buduje się co najwyżej autostrady. Cały remont ciągnął się dość długo, ze 3 miesiące i na pewno był kosztowny, ale dzięki takiemu postępowaniu Holendrzy mają na długie lata równe, przemyślane chodniki, na których nie tworzą się kałuże, i drogi bez dziur, łat i kolein, a to co mamy my nie trzeba nikomu opisywać. A jak wyglądają ścieżki rowerowe w Holandii i w Polsce, to nawet nie ma po co porównywać, bo są tworzone zasadniczo w innych celach. W Holandii – po to, żeby nimi jeździli rowerzyści, w Polsce – po to, żeby otrzymać dofinansowanie.
PolubieniePolubienie
@a cappella: Dla mnie temat bolesny, ponieważ kilka osób z mojego otoczenia boleśnie przewróciło się zimą na oblodzonych pochyłościach.
PolubieniePolubienie
@Ruzio: Dziękuję za gorzkie, ale jakże prawdziwe uzupełnienie mojego wpisu. Tak, Holandia to inny świat.
PolubieniePolubienie
Tu przykład utrudnienia dla samochodów (ale niestety raczej dla pieszych też): https://www.google.pl/maps/@53.4410881,14.485637,3a,75y,298.18h,83.47t/data=!3m6!1e1!3m4!1s6gbVEtlYADMZp1-56l0k2Q!2e0!7i13312!8i6656?hl=pl
PolubieniePolubienie
@piotrbla: Dziękuję za ten przykład!
PolubieniePolubienie
Znam chyba jedną ulicę gdzie są przejścia w „duchu holenderskim” w Katowicach
https://www.google.pl/maps/@50.256009,19.0249293,3a,75y,142.4h,58.7t/data=!3m6!1e1!3m4!1sBHXcALntkj4Yd2pqUgzFkA!2e0!7i13312!8i6656?hl=pl
Wzdłuż tej ulicy przejścia przez drogę są w większości w takim stylu.
PolubieniePolubienie
@daromar: Zupełnie jak w Holandii. To mi się podoba! Może ta jaskółka wiosnę uczyni…
PolubieniePolubienie