Prawy umysł

MOZGKiedy trzy lata temu pisałem swoją przesiąkniętą racjonalizmem książkę „Teraz! Jak już dziś zmienić jutro?”, tylko pobieżnie zapoznałem się z „Prawym umysłem” Jonathana Haidta. Potem na świecie zaczęły dziać się rzeczy irracjonalne, więc postanowiłem wrócić do tej lektury, żeby dowiedzieć się, dlaczego tylu spraw nie rozumiem. I dowiedziałem się.

Świat nie zanegował racjonalnego podejścia do podejmowania decyzji, do którego zachęcam w moim przewodniku. Zawarte w nim rady i metody doskonale sprawdzają się w życiu osobistym i zawodowym… za wyjątkiem jednej bardzo istotnej dziedziny: polityki. Dlaczego? Ponieważ ukształtowanej przez ewolucję natury homo sapiens nie da się opisać za pomocą prostych tabelek i list Najbliższych Działań.

Zdrowy rozsądek słusznie podpowiada nam, że ludzie powinni kierować się swoim najlepiej pojętym interesem. Natomiast rzeczywistość dostarcza dowodów, że każdy człowiek i każda społeczność ma nieco inny zestaw kryteriów, za pomocą których ocenia, co jest dobre, a co złe. Bardzo często w analizach wyników sondaży i wyborów politycznych pomija się wagę takich fundamentów mikstury moralnej jak Autorytet, Lojalność i Świętość. Każdy, kto z góry odrzuca politykę historyczną Prawa i Sprawiedliwości oraz retorykę „America First!” Donalda Trumpa, powinien przeczytać „Prawy umysł”. Zrozumie wtedy, skąd wzięły się te „irracjonalne” miliony wyborców, dla których historia, wspólnota i niechęć do obcych są ważniejsze od ciepłej wody w kranie.

Ja po tej lekturze znalazłem odpowiedź na dręczące mnie od pewnego czasu pytanie, dlaczego Kluby „Gazety Polskiej” mogły być wsparciem kampanii wyborczej prawicy, a wybudowane przy wielu szkołach boiska „Orlik 2012” nie stały się zapleczem politycznym Platformy Obywatelskiej. Liberałowie są po prostu znacznie mniej „grupolubni” niż konserwatyści!

Zachęcam do przeczytania tej trudnej książki. Wynotowałem z niej między innymi następujące cytaty:

Ludziom dużo bardziej zależy na pozorach i reputacji niż na rzeczywistości.

[Jonathan Haidt, „Prawy umysł”, s. 111]

Ludzie bardziej starają się sprawiać wrażenie, że mają rację, niż rzeczywiście mieć rację. (…) świadome rozumowanie służy przede wszystkim perswazji, nie zaś odkrywaniu prawdy. (…) ludzie starają się także przekonać samych siebie. Pragniemy wierzyć w to, co zamierzamy powiedzieć innym.

[Jonathan Haidt, „Prawy umysł”, s. 114]

Wason nazwał to zjawisko błędem konfirmacji (confirmation bias). Jest to skłonność do poszukiwania oraz interpretowania nowych informacji w sposób potwierdzający nasze dotychczasowe przekonania. Ludzie nieźle sobie radzą z podważaniem cudzych twierdzeń, jeżeli jednak chodzi o Twoje przekonanie, to traktujesz je jak swoją własność, niemal swoje dziecko – pragniesz je chronić, a nie kwestionować, ryzykując, że je stracisz.

[Jonathan Haidt, „Prawy umysł”, s. 118]

Podręczniki akademickie na temat etyki – które, jak można przypuszczać, wypożyczają przede wszystkim etycy – są kradzione lub po prostu nie zostają zwrócone do biblioteki częściej niż książki dotyczące innych dziedzin filozofii. Innymi słowy, biegłość w rozumowaniu moralnym nie skutkuje bardziej etycznym postępowaniem, a nawet może obniżać poziom zachowań moralnych.

[Jonathan Haidt, „Prawy umysł”, s. 129]

Rozumowanie może nas doprowadzić do niemal każdego wniosku, do jakiego pragniemy dojść, ponieważ kiedy chcemy w coś uwierzyć, zadajemy sobie pytanie: „Czy mogę w to uwierzyć?”, a gdy tego nie chcemy, pytamy: „Czy muszę w to uwierzyć?”. Odpowiedź na pierwsze z tych pytań prawie zawsze brzmi „tak”, na drugie zaś – „nie”.

[Jonathan Haidt, „Prawy umysł”, s. 132]

Kant zaproponował abstrakcyjną regułę, z której (jak twierdził) można wywieść wszystkie inne ważne zasady moralne. Nazwał ją imperatywem kategorycznym: „Nie powinienem nigdy inaczej postępować, jak tylko tak, żebym mógł także chcieć, aby maksyma moja stała się powszechnym prawem”.

[Jonathan Haidt, „Prawy umysł”, s. 165]

Bitwę wygrywa najdzielniejsza armia, ale grupa tchórzy w jej szeregach, którzy zamiast walczyć, chowają się za plecami innych, ma największe szanse na to, by przeżyć, wrócić cało i zdrowo do domu i doczekać się potomstwa.

[Jonathan Haidt, „Prawy umysł”, s. 256]

McNeill przestudiował relacje żołnierzy, którzy brali udział w działaniach wojennych, i doszedł do wniosku, że mężczyźni ryzykują życie nie dla swojego kraju czy dla ideałów, ale przede wszystkim dla towarzyszy broni.

[Jonathan Haidt, „Prawy umysł”, s. 294]

Od czasów Marksa teoretycy polityki przez długi czas zakładali, że ludzie wybierają ideologie, kierując się własnym interesem. Bogaci i potężni chcą zachowywać i chronić dotychczasowy porządek, podczas gdy chłopi i robotnicy pragną zmieniać świat (a przynajmniej chcieliby to czynić, gdyby mieli większą świadomość i gdyby rozumieli, co leży w ich interesie – twierdzili marksiści). Choć jednak w przeszłości przynależność do klasy społecznej była trafnym predyktorem ideologii, w naszych czasach związek ten został zerwany. Dzisiaj bogacze wybierają jedną lub drugą ideologię (przemysłowcy zwykle skręcają w prawo, a miliarderzy z branży nowych technologii – w lewo), podobnie jak ludzie biedni (biedacy na wsi na ogół wybierają prawicę, a ubodzy mieszkańcy miast – lewicę). Kiedy politolodzy przyjrzeli się temu uważnie, odkryli, że dbałość o własny interes jest wyjątkowo kiepskim predyktorem postaw politycznych.

[Jonathan Haidt, „Prawy umysł”, s. 358-359]

Czy naprawdę może istnieć genetyczne podłoże postaw wobec energetyki jądrowej, progresywnego systemu opodatkowania i pomocy zagranicznej, skoro kwestie te pojawiły się dopiero niedawno – w ciągu ostatnich stu czy dwustu lat? Jak to możliwe, że istnieją genetyczne podstawy ideologii, skoro czasami ludzie zmieniają sympatie polityczne już w dorosłym życiu?

Aby odpowiedzieć na te pytania, warto wrócić do definicji pojęcia „wrodzony”, którą przedstawiłem w rozdziale 7. „Wrodzony” nie znaczy „nieplastyczny”, lecz „zorganizowany przed doświadczeniem”. Geny kierują procesem konstruowania mózgu w łonie matki, ale to tylko pierwszy szkic (jeśli można tak powiedzieć). Ów pierwszy szkic zmienia się pod wpływem doświadczeń dziecięcych. Aby zrozumieć źródła ideologii, trzeba przyjąć perspektywę rozwojową, zaczynając od genów, a kończąc na dorosłym człowieku, który głosuje na określonego kandydata albo przyłącza się do konkretnego protestu politycznego.

[Jonathan Haidt, „Prawy umysł”, s. 360]

„Każda ludzka wspólnota jest narażona na dwa diametralnie odmienne niebezpieczeństwa: z jednej strony grozi jej skostnienie, do którego prowadzi nadmierna dyscyplina i zbyt wielki szacunek wobec tradycji; z drugiej – dezintegracja społeczna lub ujarzmienie przez obcych najeźdźców na skutek ekspansji indywidualizmu i rozszerzania się osobistej niezależności, które uniemożliwiają wszelkie formy współdziałania.” – Bertrand Russell

[Jonathan Haidt, „Prawy umysł”, s. 378]

10 myśli w temacie “Prawy umysł

  1. 1. Dychotomia „dobre” v. ” złe” nie jest najlepsza – zahacza o aksjologię. Lepsze jest pojęcie użyteczności – zwłaszcza, że jak coś złego (aksjologicznie) będzie bardziej „użyteczne” wybierzemy to złe – na co wskazywał G. Becker w „Ekonomicznej teorii zachowań ludzkich”. Chyba, że to „złe” sprawia bezpośrednią natychmiastową szkodę komuś innemu – wtedy włącza się zjawisko „empatii” – opisane kiedyś przez Smitha w „Teorii uczuć moralnych”, a dziś potwierdzone przez psychologów i etologów (F. de Wall „Małpy i psychologowie”).
    2. A. Nowak-Młynikowska zdecydowała się na tłumaczenie słowa „purity” jako „świętość”, co nie wydaje się dobrym pomysłem, gdyż słowo to ma mocne konotacje religijne, a chyba nie o to chodzi, jeśli weźmiemy pod uwagę, co Haidt opisuje jako „purity”.

    Polubienie

  2. @R.G.: Dziękuję bardzo za komentarz.
    1. Niewątpliwie „użyteczność” jest właściwym terminem, jednak ludzie rzadko mówią: „To jest dla mnie użyteczne, a tamto nie”. W mowie potocznej utożsamiamy nasze dobro z użytecznością.
    2. Zgadzam się, że „świętość” to nie „purity”. Zawsze, gdy piszemy o polskiej wersji obcojęzycznej książki, pojawia się problem, co zrobić z niecelnymi tłumaczeniami. Machnąć ręką, czy poprawiać tłumacza?

    Polubienie

  3. Komentarz @R.G. sprawia wrażenie kontynuacji pewnych myśli z Twittera, tu mniej ograniczonych liczbą znaków. Powiązanie z innymi publikacjami jest intrygujące; niestety – muszę je przeczytać, żeby zrozumieć w pełni.
    Lektura Haidt’a zajęła mi ponad miesiąc, z cytatów wartych zapamiętania zapisałbym parędziesiąt stron drobnym drukiem. Przypuszczam, że trzy pozycje, o których wspomina @R.G. też będą wymagały podobnej ilości czasu.
    I tu się pojawia pytanie sowizdrzalskie – po kiego mam to czytać? Żeby się bardziej denerwować obserwując poczynania polityków? Przecież to oni powinni te cytaty znać jak pacierz. I korzystać z opisanych przez autora ścieżek postępowania.
    A widzę u nich ciągle bezhołowie, pustotę i durnotę.
    Jedyna radość z lektury to umiejętność analizy głupich kroków polityków. Poczucie, że wiem lepiej, jaki będzie skutek – tylko co z tego?
    NIC – powrót do pierwszego cytatu z Haidt’a za @TesTeq’iem: „Ludziom dużo bardziej zależy na pozorach i reputacji niż na rzeczywistości.”

    Polubienie

  4. @Orginal_Replica: Wstyd się przyznać, ale „Prawy umysł” zadziałał na mnie terapeutycznie. Na starość zrozumiałem, że nie każdy, kto moim zdaniem postępuje irracjonalnie, jest złośliwym trollem. I nie każdy, kto uważa mnie za czarnowidza, robi to złośliwie. Po prostu ci wszyscy dziwni osobnicy mają inne geny i inne doświadczenia życiowe. Ich rozumowanie opiera się więc na innych fundamentach.
    Ale zgadzam się, że z tego mojego oświecenia nic konstruktywnego nie wynika. Cóż z tego, że coś zrozumiałem, skoro inni wiedzą swoje i tylko swoje?

    Polubione przez 1 osoba

  5. Ale cy pon Haidt mo racje? Z tego, co on sam napisoł, wynikałoby, ze on sam bardziej staro sie sprawiać wrazenie, ze mo racje, niz rzecywiście mieć rację. Jego świadome rozumowanie słuzy przede syćkim perswazji, nie zaś odkrywaniu prowdy. On staro sie takze przekonać samego siebie. Pragnie wierzyć w to, co zamierzo pedzieć inksym… :)

    (owcarek podhalański „Pokryncony umysł”, strona… zodno, bo takiej ksiązki jesce nimo)

    Polubione przez 1 osoba

  6. No ale jezeli juz… to tako ksiązka powinna być pokarmem i dlo ducha, i dlo ciała. Cyli po przecytaniu powinno dać sie jom zjeść. Ale zdoje sie, ze w dzisiejsyk casak juz jest to mozliwe? :)

    Polubienie

  7. @owcarek podhalański: Taką książkę do zjedzenia najlepiej byłoby napisać jałowcową, zgrabnie ułożoną w kształt liter. Tylko… czy dałoby się ją napisać przed zjedzeniem jałowcowej? :-)))

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.