We wpisie „Rejestracja czasu pracy” przypomniałem jedną z najważniejszych zasad zarządzania: „Dostajesz to, co mierzysz!”. Niedawno dowiedziałem się o zaskakujących skutkach stosowania niewłaściwych miar wydajności pracy pisarzy, którzy w XIX wieku tworzyli powieści odcinkowe na zamówienie popularnych gazet codziennych.
Charles Dickens był podobno wynagradzany za każde opublikowane słowo. Niektórzy badacze to kwestionują, lecz długie opisy przypadkowych przedmiotów, które pojawiają się w prozie pisarza i nie posuwają akcji ani o milimetr, ewidentnie obciążają „podejrzanego”.
Nikt, kto przebrnął przez trzy tomy „Nad Niemnem”, nie ma wątpliwości, że Eliza Orzeszkowa też była wynagradzana za liczbę słów, którymi przez cały 1887 rok wypełniała łamy „Tygodnika Ilustrowanego”. Szczegółowe charakterystyki występujących w epopei postaci oraz opisy 140 gatunków roślin przeszły nie tylko do historii literatury, ale i do historii pisarskiego biznesu.
Natomiast Aleksandrowi Dumasowi wydawca gazety płacił za każdą linijkę tekstu „Trzech muszkieterów”. Z tego powodu najsłynniejsza powieść płaszcza i szpady zawiera tak wiele błyskotliwych dialogów. Dumas stworzył nawet specjalną, mało elokwentną postać służącego Grimaud, który od czasu do czasu wtrąca swoje jednolinijkowe trzy grosze. Grimaud musiał odejść, kiedy wydawca zdecydował, że nie będzie dłużej płacił za linijki tekstu, które są krótsze od połowy kolumny.
W każdej dziedzinie życia inteligentny człowiek potrafi „ograć” obowiązujący system nagród i kar. Jest mu tym łatwiej, im ten system jest bardziej skomplikowany i oddalony od prawdziwego celu działania.
Automatyzacja już niebawem zniszczy wiele zawodów, w których wydajność jest proporcjonalna do czasu pracy. Pozostaną zajęcia kreatywne, gdzie efekt nie zależy od liczby godzin, słów lub linijek tekstu. Bądź gotowy na nadejście tej rewolucji i mierz to, co chcesz dostać, a nie to, co mierzył twój dziadek!
Jo te anegdotke o ponu Dumasie słysołek w związku z inksom jego powieściom, ba nie boce jakom (mozliwe ze tak naprowde nigdy nie napisanom :) ). No i kie wydawca odkrył, ze hyrny pisorz mnozy te dialogi – zmienił zasady i postanowił płacić nie od linijki, ino od sylaby. I wte… pon Dumas wprowadził do powieści jąkałe :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Taaakkk, ale —
umówmy się, że taka była też konwencja epoki – z większym oddechem epickim, na długie wieczory przy świecy jasnej bądź mniej, do lektoringu samotnego bądź zbiorowego.
— Dopiero w obrębie konwencji owej dochodziło do przerostów i wybrzuszeń ;D
PolubieniePolubienie
Czasem dostaje się jeszcze mniej tego, co się mierzy (tudzież pokrewnego):
Proboszcz ocenia stan wiary parafianina po liczbie ugoszczeń kolędowych na przestrzeni lat…
=> parafianin przestaje w ogóle przychodzić do tej parafii, a nawet chciałby przenieść gdzieś indziej swą kartotekę… :)
PolubieniePolubienie
@owcarek podhalański: Zawsze można „ograć” system! :-)))
PolubieniePolubienie
@a cappella: Przed internetem nic nie było nudne… ;-)
PolubieniePolubienie
@a cappella: Tak to właśnie jest, gdy się mierzy to, co rozumie mierzący (wierzący i niewierzący), a nie to, o co naprawdę chodzi…
PolubieniePolubienie