Duński czwartek w BIZNESIE BEZ STRESU kończy nasze spotkanie z książką Jessiki Alexander i Iben Sandahl „Duński przepis na szczęście”. Zawiera trzy ważne cytaty: o tym, że nie powinniśmy wmawiać sobie i dzieciom nieudaczności, o tym, że nie powinniśmy zawstydzać bliźnich i o tym, że podstawą duńskiej postawy życiowej jest szacunek:
Używając języka ograniczającego – dotyczy to zarówno nas samych, jak i naszych dzieci – mówiąc na przykład: „Nie cierpię tego”, „Nie umiem tego zrobić”, „Jestem w tym kiepski” i tak dalej, tworzymy historie o zabarwieniu negatywnym. Ich treść może nas w końcu przekonać, że nie jesteśmy dobrzy w niczym albo że wszystko robimy źle. Dziecko, któremu ciągle opowiada się takie ograniczające historie – o tym, jakie jest albo jak powinno coś robić, albo co powinno czuć w różnych sytuacjach – zaczyna budować strategie dostosowawcze oparte na braku zaufania do własnej umiejętności radzenia sobie w obliczu nowych wyzwań. „Nie jest za bardzo wysportowana”, „To taki bałaganiarz”, „Jest taka wrażliwa”. To wszystko bardzo zdecydowane sformułowania. Im więcej takich stwierdzeń dociera do dziecka, tym bardziej negatywne wnioski wyciąga ono na swój temat.
(J. Alexander, I. Sandahl „Duński przepis na szczęście”, 93)
Związki społeczne są dla nas tak ważne, że boimy się powiedzieć coś, co może spowodować odrzucenie przez drugą osobę. A przecież to wrażliwość i empatia służą zbliżaniu się do siebie. Ale my zamiast ku wrażliwości dążymy do drugiej krańcowości i posługujemy się i posługujemy się wstydem. Zamiast próbować komuś okazać empatię i zrozumienie tego, że ktoś dokonuje takich a nie innych wyborów (karmić piersią czy nie, pracować czy nie pracować – by wymienić parę ważniejszych spraw), wzbudzamy w tej osobie poczucie wstydu. „Jak ona może pracować i zostawiać dziecko z obcymi? Ja nigdy bym tego nie zrobiła!”, „Jak ona może być kurą domową? To nie dla mnie!”, „Jak można tak długo karmić piersią? To obrzydliwe!”, „Jak można nie karmić piersią? To takie egoistyczne!”. I tak w kółko. Dokonujemy obcesowej oceny drugiej osoby i – bach! – teraz nasze wybory są lepsze, jesteśmy ewidentnie lepszymi rodzicami i to nam zapewnia lepsze samopoczucie. Bycie najlepszym to wartość, którą cenimy najwyżej. Co za ironia, przecież czulibyśmy się znacznie lepiej, będąc częścią społeczności, która by nas wspierała, a nie oceniała.
(J. Alexander, I. Sandahl „Duński przepis na szczęście”, 117-118)
Duńczycy wymagają od dzieci szacunku, ale szacunek ten jest obustronny. Trzeba go dawać, żeby otrzymywać. Zarządzanie strachem prowadzi do problemów, ponieważ nie promuje ono szacunku, lecz strach. Jest różnica pomiędzy stanowczością a terroryzowaniem.
(J. Alexander, I. Sandahl „Duński przepis na szczęście”, 146)
Świetna seria wpisów! Nie spodziewałem się po Duńczykach takiej rozwagi i mądrości, z pewnością przeczytam całą książkę. Od jakiegoś czasu mieszkam w Niderlandach, muszę dokładniej poobserwować jak to tutaj wygląda :)
PolubieniePolubienie
@rafal: Dziękuję! Dania to już prawie Skandynawia. Tam gdzie chłodno, ludzie muszą być dla siebie ciepli, żeby przeżyć. A jednocześnie odporni na srogie warunki. Książka została napisana z amerykańskiego punktu widzenia, więc autorka jest bardziej zdziwiona niż my.
PolubieniePolubienie
Czyli dobrze się dzieje w państwie duńskim :-)
Bardzo ciekawy cykl o sposobie wychowywania w Danii :-)
W zasadzie z większością cytatów się zgadzam, tylko do tego trzeba dojrzałych i odpowiedzialnych rodziców. I świadomych.
Taka książka przydałaby się w prezencie wszystkim młodym rodzicom.
Ciekawe jak to praktycznie się sprawdza w ich społeczeństwie.
„Zarządzanie strachem prowadzi do problemów, ponieważ nie promuje ono szacunku, lecz strach.”
Co się zasieje, to się potem dostanie w tej samej formie.
PolubieniePolubienie
@ulotna_wiecznosc: Tak, duńska tradycja wychowania przechodzi z pokolenia na pokolenie, więc trudno ją przeszczepić na inny grunt.
PolubieniePolubienie
Młodzi rodzice…
Jakże często rozsądni i sensowni w ocenianiu cudzych (rodzicielskich) potknięć, złych kierunków, niedopatrzeń.
A potem przychodzi własne dziecko, które jest inne, wyjątkowe, ma specyficzne potrzeby i do niego nie stosują się wszystkie odwieczne prawidła rozwojowo-wychowawcze…
PolubieniePolubienie
@a_cappella: Moim zdaniem faceci powinni mieć dzieci dopiero w wieku ~45 lat, kiedy mija im już rewolucyjny zapał, żeby wymusić na całym świecie zgodność z własnymi zachciankami.
PolubieniePolubienie