3000:6:1 startup

scobleRobert Scoble jest znawcą nowoczesnych technologii i człowiekiem, który wie więcej o finansowaniu startupów (czyli przedsiębiorstw rozpoczynających dopiero swoją działalność) niż wszyscy polscy urzędnicy razem wzięci. Przedstawił on ostatnio bardzo ciekawe dane dotyczące inwestowania w takie przedsięwzięcia w Dolinie Krzemowej:

  • 3000 to liczba startupów, które są w ciągu roku oceniane przez dużą firmę inwestycyjną venture capital. Nie, nie jest to liczba chętnych, którzy się zgłosili, ale liczba tych, którzy wzbudzili jakiekolwiek zainteresowanie. Jeśli przyjmiemy, że w roku mamy 250 dni roboczych, oznacza to, że codziennie odbywa się 12 prezentacji i wydawanych jest tyleż „werdyktów” inwestycyjnych.
  • 6 to liczba startupów, które otrzymują finansowanie. Tak, to nie pomyłka: sześć z trzech tysięcy. Jeden na pięćset! Jeden na dwa miesiące! Oczywiście zdarza się, że podczas tej selekcji odpadają kury, które mogłyby znieść złote jaja, ale jedno jest pewne: w Dolinie Krzemowej nikt nie rozdaje pieniędzy. Nie da się ich zdobyć, wynajmując speca od wypełniania unijnych formularzy…
  • 1 to liczba startupów, którym udaje się odnieść wielki sukces. Tylko jeden z trzech tysięcy pomysłów okazuje się hitem. I musi przynieść firmie inwestycyjnej zysk pozwalający sfinansować działalność pięciu innych, mniej udanych przedsięwzięć oraz codzienny trud oceniania tysięcy niebanalnych pomysłów niebanalnych ludzi.

Polski rząd też tak chce. Minister Rozwoju Mateusz Morawiecki zaordynował utworzenie Polskiego Funduszu Rozwoju, który w ramach programu Start in Poland utworzy „największą w historii regionu platformę inwestycji venture capital” PFR Ventures, która z kolei utworzy 5 funduszy inwestycyjnych zarządzających pulą 2 miliardów 800 milionów złotych do rozdania. Obawiam się, że już sama budowa takiej struktury może pochłonąć pokaźną część środków i solidnie zmęczyć jej twórców.

Wybór projektów, w które zaangażują się te fundusze, „będzie oparty na precyzyjnie zdefiniowanych i dostępnych publicznie kryteriach w ramach konkurencyjnego i profesjonalnego procesu inwestycyjnego”. Dzięki temu nikt nie będzie mógł nikomu zarzucić, że pieniądze przyznano na podstawie intuicji, przeczucia lub przeświadczenia, że co prawda projekt jest dziwny, ale stoi za nim grupa ludzi niezwykłych, którzy mają „to coś”. Państwowy fundusz musi się opierać na prawidłowo wypełnionych i podstemplowanych kwitach.

Problem w tym, że:

  • PayPal nie miał być PayPalem, tylko aplikacją do bezpośredniego przesyłania płatności pomiędzy elektronicznymi notatnikami takimi jak Palm Pilot;
  • YouTube nie miał być YouTubem, tylko portalem randkowym z możliwością wgrywania zachęcających klipów wideo;
  • Twitter nie miał być Twitterem, tylko siecią służącą do udostępniania podcastów;
  • Instagram nie miał być Instagramem, tylko mobilną aplikacją Burbn, której przeznaczenia nawet jej twórcy nie byli w stanie wytłumaczyć;
  • Flickr nie miał być Flickrem, tylko kolejną grą sieciową;
  • Pinterest nie miał być Pinterestem, tylko portalem zakupowym.

Zastanówmy się teraz: czy urzędnik, który przyznał 500 tysięcy złotych dotacji na grę edukacyjną dla dzieci w wieku od 3 do 6 lat, zgodzi się, żeby startup porzucił ten projekt i zajął się aplikacją służącą do zamawiania piwa na imprezy? Czy weźmie na siebie odpowiedzialność za poprzedni niewypał i podejmie kolejne ryzyko inwestycyjne tylko dlatego, że wierzy w kompetencje i zaangażowanie trzech młodych programistów, którzy nie noszą krawatów i nie potrafią się wykazać odpowiednim doświadczeniem biznesowym?

Prędzej palma mi wyrośnie niż zobaczę coś takiego!

Dlaczego?

Bo ten miś odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości i my tym misiem otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie – mówimy – to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś narodowy, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije do jesieni na świeżym powietrzu. A wtedy… wtedy się zrobi protokół zniszczenia…

(inspiracja: „Miś” Stanisława Barei i Stanisława Tyma)

Polub moją książkę „Teraz!” na Facebooku!

8 myśli w temacie “3000:6:1 startup

  1. Nie sądziłem, że po raz drugi dożyję czasów, z których udało nam się 27 lat temu wyswobodzić. Ale ponoć historia się lubi powtarzać, tyle że w karykaturalnej wersji.
    „Pomożecie?” – zażartował tow. Gierek.
    „Pomożemy” – zażartowali robotnicy.
    Teraz żarciki funduje nam czterdziestolatek, który w co drugim wystąpieniu sobie zaprzecza albo zaprzecza słowom głównego tresera.
    A my, jako przymusowi ochotnicy, siedzimy w tym cyrku i widzimy, że aktorzy na arenie to totalni amatorzy bez krzty umiejętności i przygotowania. Wykasowali nas na drogich biletach i teraz epatują się rozrzucaniem naszych pieniędzy, które jakoś dziwnie trafiają zazwyczaj do #Misiewicze ‚ów.
    PFR to nie nadzieja na zmianę świata przez polski startup, ale pewność pełnego koryta dla kilkuset krewnych i znajomych królika.

    Polubienie

  2. „Ciemny lud kupuje” bardzo dużo. Mnie martwi to, że w z pozoru mądrych głowach nieustannie lęgnie się myśl, że urzędnik będzie umiejętnie, wystrzegając się wszelkich doczesnych pokus, zarządzał ogromnymi, nie swoimi pieniędzmi. Są poczciwi urzędnicy, którzy sumiennie przekładają stosy papierów z jednej sterty na drugą, ale w działalności inwestycyjnej potrzeba ludzi odważnych, uczciwych i biegłych w sprawach nowoczesnych technologii oraz finansów. Tymczasem odwaga i biurokracja leżą na przeciwnych biegunach naszej galaktyki!

    Polubienie

  3. „Z pozoru” napisałeś.
    I jak zazwyczaj masz rację.
    Ja bym napisał prosto – „w głupich łbach” i by mnie podali do sądu, bo jak śpiewał 50 lat temu Okudżawa „każdemu mądremu stempel na łeb, a głupich, jak zawsze, nie widać”

    Polubienie

  4. Sturtup to jednostka biznesowa, która ma z założenia przecierać nowe szlaki. Robić coś odkrywczego
    .PFR vice-premiera Morawieckiego to idealny program do rozwoju patologii w tym segmencie. Już samo decydowanie przez urzędnika budzi mój niepokój, Urzędnik nie jest inwestorem. Nie poniesie konsekwencji finansowych swoich decyzji. Taki państwowy program to też w pewnym sensie skracanie drogi startuperom. Drogi, którą muszą i powinni przejść. Jeżeli dany projekt przechodzi sito kwalifikacji i znajduje się w tej grupie trzech tysięcy wybrańców, to już coś jest na rzeczy. Jeśli finalnie nie zdobywa finansowania, to ambitny i zdeterminowany przedsiębiorca zawsze takie finasowanie może sobie „wychodzić”. Jeśli i to nie zadziała, to oznacza, że projekt należy porzucić. Takie szukanie na własną rękę ma też ten atut, że oprócz finansowania, a czasem zamiast, można uzyskać opiekę mentorską. To jest chyba cenniejsze niż pula pieniędzy. Tego od żadnego urzędnika się nie otrzyma.
    Sukces na miarę TT czy YT osiągną tylko najbardziej kreatywne pomysły. I to bez względu na państwową pomoc,

    Polubienie

  5. Nie spodziewałbym się otrzymać i nie ubiegam się o startupa na swoją pasiekę. Nie przecieram żadnych nowych szlaków. Prawie żadnych innowacji. Nie będzie żadnego spektakularnego sukcesu. Ratuje to co cenne. A może bezcenne? Nie stawiam uli na dachach hoteli i drapaczy chmur w aglomeracjach miejskich. Jeszce nie odebrało mi rozumu. A może ktoś wierzy że środowiskiem naturalnym dla pszczół jest centrum miasta? Nie mam zamiaru wysyłać pszczół w kosmos w celu ratowania gatunku. Pewnie ktoś to zrobi dla poprawy samopoczucia i odkupienia grzechów. Pewnie skorzysta z środków Funduszu Rozwoju. Pewnie takie środki dostanie za innowacyjność oraz fakt, że będzie to odpowiadać na żywotne potrzeby całego społeczeństwa. W pierwszej kolejności „prawdziwych” Polaków.
    Odważnie jedziesz przyjacielu po nowym establiszmencie. Osobiście czekam tylko na wprowadzenie nowej/starej kategorii ekonomicznej ” ceny opłacalne”. Różne kategorie ekonomi realnego socjalizmu przeżyłem. To i z tym fantem dam sobie rade. No i pewnie mennica też weźmie się do pracy na 4 zmiany. Ale generalnie nie wiem , nie znam się i nie orientuje się.
    Pszczoły sobie jakoś poradzą bez startupów z funduszy. Ale czy twórcy startupów poradzą sobie bez pszczół? Odpowiedź jest banalna. Startupy i fundusze mają się dobrze tak jak się mają dobrze obszary głodu i nędzy. Każde chodzi swoją drogą i się nie spotykają.

    Polubienie

  6. Mnóstwo ludzi nie ma cierpliwości, żeby zgłębiać pewne zagadnienia „do dna” i CHCĄ WIERZYĆ, że urzędnik musiał je zgłębić, żeby dostać swoją posadę. Na tym opiera się wiara w biurokrację.

    Polubienie

  7. „Urzędnik nie jest inwestorem. Nie poniesie konsekwencji finansowych swoich decyzji.” – to istota sprawy. Dodałbym jeszcze jeden aspekt: urzędnik niewiele zyska na tym, że zatwierdzony przez niego projekt osiągnie światowy sukces. Musi mu wystarczyć Medal Za Zasługi Dla Rozwoju Kraju. Miłe, ale 500+ jest lepsze. ;-)

    Polubienie

  8. Gorzki smak tego miodu. Startupowego miodu. Bo miód z Twojej pasieki jest dokonały!

    Co do establiszmentu – mamy do czynienia z niezwykłym eksperymentem biurokratyzacji gospodarki. Powróciła wiara w wyższość państwowej gospodarki planowej nad meandrującą gospodarką rynkową. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

    Póki co nie mogę już kupić terenów rolnych, żeby założyć pasiekę. Urzędnik doszedł do wniosku, że się z definicji nie nadaję. :-(

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.