Bez komentarza, ponieważ…
Bez komentarza, powiedziałem!
„Ja osobiście (…) nie mam zdania na temat Boga. Jeżeli „istnieje” on jakoś w mojej wyobraźni, to jako antropomorficzny facet z brodą w kąpielowym ręczniku, taki, jakiego wytworzyło mi religijne wychowanie w szkole i obrazy oglądane w dzieciństwie. Inny nie istnieje i nie istnieje także nic, co by zastępowało lub mogło zastąpić faceta w ręczniku kąpielowym. (…) Innego Boga i innego nieba po prostu nie pożądam.” – Zdzisław Beksiński
[Magdalena Grzebałkowska, „Beksińscy. Portret podwójny”, s. 411]
To, że czasem jest ci zimno i ciemno, synu mój, dowodzi jedynie, że ciepło i ogień istnieją, jak bowiem inaczej byś je poznał? Pojmij, Dżordżajaszu, wielką tajemnicę. Głównym dowodem mojego istnienia jest zło. Albowiem w świecie bez Boga zło nie byłoby złem, lecz korporacyjną etykietką.
[Wiktor Pielewin, „Napój ananasowy dla pięknej damy”, s. 74]
Wznoszenie się ku Bogu może i trwa długo. Ale upadek zawsze jest szybki. To jedna oślepiająca chwila.
[Wiktor Pielewin, „Napój ananasowy dla pięknej damy”, s. 96-97]
Realność to plastelina z rodzynkami. Człowiek naciska palcami powstający przed nim plastelinowy obrazek pod nazwą „świat”, żeby sobie wydłubać kilka smacznych okruszyn, a na tym obrazku padają wieże, toną okręty, giną imperia i cywilizacje. Ale to z reguły widzą już inni.
[Wiktor Pielewin, „Napój ananasowy dla pięknej damy”, s. 127]
– A co to jest bön praktycznie? – zapytał Arystoteles Fiodorowicz. – My się na tym kompletnie nie znamy.
– Trening ducha – odparł Borys. – W celu uwolnienia się od wszelkich ziemskich emocji. Tyle że w rzeczywistości kończy się to tak, że człowiek zamiast jednej taczki z gównem pcha przez życie dwie: swoją ojczystą i tybetańską. Najpierw zasuwa w pracy jak mały samochodzik, a potem siada w swojej komórce i rozpoczyna zaklęcia w psim języku, żeby ułagodzić jakichś nagów, którzy dla kogoś innego po prostu nie istnieją… I psychoza szaleje od razu w dwóch kierunkach. A tak w ogóle jest tam dużo rozmaitych rozrywek. Można praktykować, którą się chce.
– Na przykład?
– No, na przykład są samatha i vipassana. Rodzaje medytacji. Nudne jak flaki z olejem.
– Na czym polegają?
Borys zastanawiał się chwilę.
– No, weźmy taki prosty przykład… Upił się pan i nie może znaleźć kluczy od mieszkania. I myśli pan: „Gdzie klucze? Gdzie klucze? Gdzie klucze?”. To jest samatha. A potem do pana dociera: „Boże, ależ jestem zalany…”. To jest vipassana. Cały nasz kraj to praktykuje, tylko o tym nie wie.
[Wiktor Pielewin, „Napój ananasowy dla pięknej damy”, s. 275]
Jedna myśl w temacie “Bóg, Beksiński i Pielewin”