„Wszystkie ręce na pokład!” – to okrzyk będący apelem o pełną mobilizację sił i środków w chwili zagrożenia lub w obliczu krańcowo trudnego wyzwania.
„Wszystkie ręce na pokład!” – to skuteczna metoda radzenia sobie z wyboistą rzeczywistością w małych firmach. Na przykład w momencie zdobycia olbrzymiego zamówienia, przekraczającego dotychczasowe możliwości przedsiębiorstwa. Tylko mobilizując załogę do nadzwyczajnego wysiłku, można wówczas takie zadanie wykonać i wznieść firmę na kolejny poziom działalności.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby skuteczność metody „Wszystkie ręce na pokład!” nie wżerała się tak głęboko w umysły młodych przedsiębiorców. Gdyby nie uznawali, że jest to podstawowy i najskuteczniejszy tryb pracy zapewniający dalszy dynamiczny rozwój.
A tak niestety nie jest.
Gdy firma rośnie, a liczba zatrudnionych zbliża się do setki, nadchodzi czas aktywnego zwalczania mentalności „Wszystkie ręce na pokład!”.
Dlaczego?
Ponieważ podejście to przestaje działać! Kilka projektów można opędzić takim spontanicznym chaosem, ale gdy jest ich kilkadziesiąt, wszystko zaczyna się sypać – od jednego zapomnienia do drugiego, od jednego niedotrzymanego terminu do kolejnego. Kiedy organizacyjny mechanizm składa się z kilku elementów, praktycznie każdy w firmie jest w stanie ogarnąć całokształt i podejmować w miarę rozsądne decyzje. Kiedy jednak projekty zaczynają mnożyć się jak króliki, konieczne jest wprowadzenie reguł działania sprawiających, że ludzie nadal będą podejmować rozsądne decyzje, mimo że będą wiedzieli tylko „wystarczająco dużo”.
O tym i o wielu innych aspektach dojrzewania organizacyjnego przedsiębiorstw mówi znakomita książka Lesa McKeowna „Algorytm $ukcesu” („Predictable success”), którą szczerze polecam.