W sobotę, 31 marca 2012 roku, w siedzibie akceleratora Huge Thing odbył się Kick Off Day (czyli spotkanie zapoznawcze) pierwszej edycji programu. Mentorzy i szczęśliwcy, którzy zakwalifikowali się do udziału w przedsięwzięciu, mieli okazję zobaczyć się, przedstawić i zdobyć pierwsze okruchy wiedzy.
Twórcy akceleratora przyjęli słuszną zasadę, że nie należy nikogo rozpieszczać tylko dlatego, że ma pomysł. Po świecie chodzą tysiące ludzi z pomysłami. I pomysły te, razem z ich właścicielami, lądują w końcu na cmentarzu, bo od samego pomysłu bardziej liczy się nieustępliwość w jego wdrażaniu. Huge Thing daje młodym przedsiębiorcom miejsce do pracy (w tym uwiecznioną na zdjęciu Wielką Sofę i stół do ping-ponga) oraz dostęp do ludzi, którzy wiedzą, jak to się robi. I ogromny garaż (dosłownie i w przenośni) do zagospodarowania.
Pierwsze wrażenie jest znakomite! Udało się wyselekcjonować młodych ludzi zmotywowanych do podbicia świata i stworzenia rzeczy, które przydadzą się bliźnim. Liczą oczywiście na sukces finansowy, ale bije od nich blask pasji – pasji, która jest niezbędna, kiedy chce się zmieniać otaczającą rzeczywistość. Wierzę, że przynajmniej niektórym z nich się uda.
Moja wiara częściowo opiera się na tym, że Huge Thing działa w Poznaniu. Muszę tu zareklamować Hotel Twardowski, w którym dość przypadkowo dane mi było przenocować. Nie wiem, jak oni to robią – albo są wspaniałymi aktorami, albo wspaniałymi ludźmi. Wszyscy członkowie personelu tego hotelu mieli na twarzach wypisaną szczerą życzliwość, a ich działania potwierdzały tę postawę na każdym kroku. W moim pokoju na stoliku czekał, zaadresowany do mnie imiennie, list powitalny od dyrektora hotelu! A w ramach śniadaniowego szwedzkiego stołu kucharz osobiście przygotowywał jajecznicę dla każdego gościa. Najwyraźniej ktoś w tym hotelu czyta ze zrozumieniem blog Setha Godina.
Huge Thing zapewnia uczestnikom programu równie życzliwą atmosferę, więc grzechem byłoby, gdyby nie wykorzystali tej szansy.
Powodzenia!