„Zabawne, jak gadające głowy w TV usiłują nadać ideologiczny sens prostej, ludzkiej potrzebie rzucania kamieniami w policję.” – to moja sobotnia myśl po wysłuchaniu kilku telewizyjnych analiz piątkowych rozruchów w Warszawie.
Profesorowie, doktorzy, historycy, socjologowie, redaktorzy i politycy snuli uczone rozważania na temat różnych odcieni patriotyzmu i prawa do ich manifestowania. Pewien dyrektor muzeum stwierdził, że Święto Niepodległości to nie czas na subiektywne oceny tego, co dzieje się 11 listopada 2011 roku w stolicy.
Jakże żałosne jest to inteligenckie nadstawianie drugiego policzka, kiedy łobuz wali wykształciucha drągiem po wypełnionej frazesami łepetynie.
Jakże bezjajeczne jest wstrzymywanie się od „subiektywnych ocen”. Bo co? Jedno nierozważne słowo i przestanę być dyrektorem placówki kulturalnej?
Nic dziwnego, że młodzi głosują na walącego prosto z mostu Palikota, a nie na zawiniętego w zdobiony serduszkami papier prezentowy Napieralskiego.
Rośnie pokolenie, które oczekuje jasnych deklaracji: czy rzucanie kamieniami w policję i wybijanie szyb jest OK, czy nie. Na dyskusję o odcieniach patriotyzmu przyjdzie czas wtedy, kiedy nauczymy się ze sobą rozmawiać.
Moja subiektywna ocena w tej kwestii jest następująca: w przestrzeni publicznej należy zachowywać się obyczajnie. Niezależnie od okoliczności. Co to znaczy obyczajnie? W dzisiejszych czasach odpowiedź na to pytanie stała się zadziwiająco prosta:
Obyczajne zachowanie to takie, które nie przyciąga uwagi żądnych sensacji mediów.