W systematycznie czytanym przeze mnie blogu „Przelotnie-pobieżnie-przejściowo” pojawił się ostatnio wpis „Bobry”, który przypomniał mi, że dzieckiem będąc, miałem okazję przysłuchać się modlitwom mieszkającej wówczas z nami cioteczno-ciotecznej babci. Nieodmiennie moje zdumienie budziły słowa, które wypowiadała w natchnieniu:
Jeden bober,
drugi bober,
i to bober,
i to bober.
I tak w kółko, aż do końca różańca.
Sytuacja komplikowała się, gdy babcia, modląc się, jednocześnie słuchała radiowej transmisji sportowej. Wówczas można było usłyszeć:
Jeden bober,
drugi bober,
i to bober,
a żeby cię…
i to bober.
Jeden bober,
drugi bober,
żebyś tak nogę złamał,
i to bober,
i to bober.
Doświadczenia te pozostawiły trwałe rysy na mojej psychice – zarówno w dziedzinie postrzegania świata religii, jak i świata bobrów…