Miesiąc: Luty 2010

Nigdy więcej nie będę spał w łóżku!

Przewertowałem statystyki i zdziwiłem się, że wbrew tym wszystkim wstrząsającym nagłówkom gazetowym, dotyczącym wypadków kolejowych, w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy zginęło w nich mniej niż 300 osób. Za najbardziej morderczą uważano linię Erie, łączącą Nowy Jork z jeziorem Erie. Zabiła 46 albo 26 osób, dokładnie nie pamiętam, ale było to dwa razy więcej niż na innych szlakach. Jako, że Erie to długa i obciążona znacznym ruchem linia, fakt ten nie powinien budzić nadmiernego zdumienia.

Drążąc temat dalej, sprawdziłem, że między Nowym Jorkiem a Rochester codziennie jeździ 8 pociągów w każdą stronę, czyli razem 16, przewożąc w sumie 6000 pasażerów. To daje około miliona osób przez 6 miesięcy, czyli liczbę wszystkich mieszkańców miasta Nowy Jork. Erie zabija od 13 do 23 spośród tych pasażerów. W tym samym czasie w Nowym Jorku w swoich łóżkach umiera 13 tysięcy osób! Zamarłem z wrażenia, a włosy stanęły mi dęba na głowie. „To straszne!” – powiedziałem do siebie. – „To nie podróż koleją stanowi największe niebezpieczeństwo, lecz zaufanie, jakim darzymy nasze zabójcze łóżka. Nigdy więcej nie będę spał w łóżku!”

Mark Twain, The Galaxy, Luty 1871

David z kawiarni

David pracował w śródmiejskim oddziale Dean & Deluca od sześciu lat. Ta mini sieć ekskluzywnych kawiarni w Nowym Jorku ma bardzo wysoką fluktuację kadr, więc sześć lat stanowi niezłe osiągnięcie.

Poznałem Davida, kiedy pewnego razu wstąpiłem z przyjacielem na kawę. Pierwszą rzeczą, jaką zauważyłem, było to, że podszedł do kolejki turystów i z uśmiechem oświadczył: „Słuchajcie! Mamy drugą toaletę na piętrze. Nie musicie czekać”. Uśmiechając się, poszedł dalej, energicznie przecierając blaty stolików i ustawiając nawet te rzeczy, które wcale nie sprawiały wrażenia bałaganu. Pewnie nikt nie powiedział Davidowi, że jego praca powinna być rutynowa.

Czas mijał, a ja wciąż widziałem go witającego gości, pomagającego bez pytania, kelnerującego i proponującego przyniesienie różnych rzeczy do stolików. W zwykłej kawiarni!

Spytałem go, skąd bierze się ten jego nadzwyczajny stosunek do pracy. Uśmiechnął się, zatrzymał na chwilę i powiedział: „Pracuję dla błogosławieństw”.

Większość ludzi postrzegałaby taką pracę jako harówkę, ślepy zaułek i ogłupiający sposób zmarnowania sześciu lat życia. David zobaczył w tym zajęciu okazję do obdarowywania ludzi. Misję okazywania pozytywnych uczuć, za które otrzymywał od klientów (swoich klientów) wynagrodzenie w postaci błogosławieństw. Jego sztuką było zaangażowanie się w relację z każdą osobą, żeby natchnąć ją optymizmem i rozchmurzyć jej dzień. Nie każdy to potrafi, a wielu z tych, którzy potrafią, zdecydowało, że nie będą tego robić. David postanowił nie czekać na instrukcje, tylko przejąć inicjatywę w swoje ręce.

Seth Godin „Linchpin: Are You Indispensable?” (Amazon Kindle location 1158)

Nie potrafię

Nie potrafię:

  • jeździć konno;
  • spawać elektrodą topliwą w osłonie gazów obojętnych (MIG) lub aktywnych (MAG);
  • kitesurfować;
  • skakać na nartach na odległość 100 metrów;
  • mówić i pisać po chińsku, japońsku, szwedzku i w wielu innych językach;
  • rozpoznawać drzew z dużej odległości (w tym modrzewi);
  • rzucać dyskiem;
  • przesuwać przedmiotów siłą woli;
  • grać w golfa;
  • i tak dalej, i tak dalej…

Nie potrafię zrobić tysięcy, jeśli nie milionów, rzeczy, które potrafią robić inni ludzie.

Czy z tego powodu powinienem uważać, że jestem do niczego?

NIE!

Nie potrafię, ponieważ nigdy nie spróbowałem. Jedne rzeczy mnie nie zainteresowały, inne znudziły, a o jeszcze innych nigdy nie słyszałem. I tyle. Nie ma innego rozsądnego wytłumaczenia.

Żeby jednak bez kompleksów móc się przyznać do tak wielkiej niekompetencji, powinienem dysponować skromniejszą, ale dla mnie istotną, listą umiejętności, w których uzyskałem nieprzeciętną biegłość. Nieprzeciętną? Tak, wystarczy robić coś nieco lepiej niż 80% społeczeństwa, żeby zostać uznanym za osobę nieprzeciętną w danej dziedzinie.

Potrafię:

  • składnie pisać i porozumiewać się po polsku i po angielsku;
  • pływać na desce windsurfingowej;
  • programować komputery;
  • przebiec 10 kilometrów w 55 minut;
  • obliczyć prawdopodobieństwo wypadnięcia szóstki w Lotto;
  • wstawać codziennie rano bez marudzenia;
  • czarująco brzdąkać na gitarze;
  • a przede wszystkim doprowadzać sprawy do pozytywnego końca.

Tak jak w przypadku każdego człowieka, moja lista „potrafię” jest znacznie krótsza od „nie potrafię”, ale najważniejsze, że ją mam i o niej nie zapominam. Duża liczba nieistotnych minusów nie przesłania mi moich ulubionych plusów.

Jak zatem zbudowałem swoją listę umiejętności?

Próbowałem.

Ale nie tak na niby, żeby zawsze móc obrócić wszystko w żart typu „tylko się wygłupiam”, kiedy ludzie zaczynali się ze mnie śmiać. To jest przecież oczywiste, że niemrawe ruchy początkującego są zazwyczaj bardzo pocieszne. Zauważyłem jednak, że ten śmiech rzadko był szyderczy, gdy ludzie zaczynali dostrzegać, że naprawdę się staram, że mi zależy.

Próbowanie zawsze prowadziło mnie do dwóch możliwości: albo zaczynałem coraz bardziej lubić to, czym się zająłem, i kontynuowałem doskonalenie swoich umiejętności aż do nieprzeciętnego poziomu, albo dochodziłem do wniosku, że to jest jednak nie to, i zaczynałem próbować czegoś innego.

W większości przypadków udawało mi się pacyfikować mój jaszczurczy mózg, żeby nie paraliżował ochoty do sprawdzania się w nowych dziedzinach i wydłużania listy moich umiejętności.

Pamiętaj! Tylko kamienie się nie ruszają, czekając, aż ktoś je kopnie w inne miejsce.

Co wynosisz ze szkoły?

Jestem dobry w szkole.

Występuje fundamentalna różnica pomiędzy powyższym stwierdzeniem, a „Byłem dobry w szkole i dlatego znakomicie sprawdzę się pracując dla ciebie”. Najważniejszą rzeczą, którą mierzy się w szkole jest to, czy jesteś dobry w szkole.

Bycie dobrym w szkole to doskonała umiejętność, jeśli zamierzasz spędzić tam całe swoje życie. Dla wszystkich pozostałych ludzi bycie dobrym w szkole jest równie pożyteczne, jak bycie dobrym w grze Frisbee. Przyda ci się, jeśli twoja kariera ma polegać na odrabianiu zadań domowych, wyszukiwaniu w podręcznikach odpowiedzi, które zna twój przełożony, podporządkowywaniu się poleceniom, a potem, po pobieżnym strawieniu wchłoniętych faktów, wypluwaniu ich w warunkach wysokiego ciśnienia. Albo, w przypadku Frisbee, jeśli twoja praca będzie polegała na rzucaniu 165-gramowego krążka z tworzywa sztucznego na jak największą odległość.

Seth Godin „Linchpin: Are You Indispensable?” (Amazon Kindle location 775)

Czego powinni uczyć w szkole?

Tylko dwóch rzeczy:

  1. Rozwiązywania interesujących problemów.
  2. Bycia przywódcą.

Seth Godin „Linchpin: Are You Indispensable?” (Amazon Kindle location 785)

Z powodzeniem mógłbyś robić to, co robi Richard Branson.

Przynajmniej przez większość czasu.

Spędziłem trochę czasu z Sir Richardem i powiadam ci, że z pewnością byłbyś w stanie robić większość z tego, czym się on zajmuje. Być może nawet lepiej od niego. Za wyjątkiem tego, co robi przez pięć minut każdego dnia. W ciągu tych pięciu minut tworzy rzeczy o wielomiliardowej wartości. Ani ty, ani ja nie potrafilibyśmy tego zrobić. Prawdziwym zajęciem Bransona jest bowiem dostrzeganie nowych możliwości, podejmowanie prawidłowych decyzji i rozumienie współzależności pomiędzy jego publicznością, markami i przedsięwzięciami.

Seth Godin „Linchpin: Are You Indispensable?” (Amazon Kindle location 841)

Rozwiązywanie problemów nigdy nie jest składnikiem zakresu obowiązków pracownika, ponieważ, jeśli byłbyś w stanie opisać kroki niezbędne do rozwiązania problemu, to po prostu nie byłoby problemu. Rozwiązywanie problemów to sztuka i jednocześnie dar rozwiązującego dla osoby, która popadła w tarapaty. Naprawiacz wkracza tam, gdzie wszyscy inni już się poddali, staje z podniesionym czołem i oddaje całą swoją energię sprawie.

Seth Godin „Linchpin: Are You Indispensable?” (Amazon Kindle location 1001)