Jakiś czas temu, za pomocą wpisu Dobra moneta namawiałem cię do przyjęcia wobec bliźnich i świata następującej postawy:
„Wierzę, że chcesz mojego dobra, i ja też chcę twojego dobra.”
Obawiam się jednak, że mój blog nie jest na tyle wpływowy, żeby dotrzeć do wszystkich i zmienić ich postawę życiową. Z pewnym smutkiem obserwuję przebieg dyskusji na niektórych forach internetowych. I nie chodzi mi tu o podnoszoną ostatnio kwestię braku wychowania, ale o ubrane w uprzejmość komentarze publikowane świadomie bądź podświadomie w złej wierze.
Praktycznie do każdej kulturalnej wypowiedzi można podejść na dwa sposoby:
- Przyjąć, że rozmówca ma dobre intencje, i odpowiedzieć mu w tym duchu.
- Nie ufać rozmówcy i doszukiwać się podstępu w każdym jego słowie.
Ta pierwsza postawa jest powszechna na wielu forach anglojęzycznych (na przykład „Zen Habits”, „The David Allen Company GTD Forums”, „Manager Tools Forums”) oraz niektórych polskich (na przykład „Przelotnie-pobieżnie-przejściowo”, „Hau!”, „Poradnik internauty”). Prowadzi ona do dyskusji w przyjaznej atmosferze, zaś w przypadku rozbieżności poglądów konwersacja kończy się pojednawczym YMMV (Your Mileage May Vary – czyli „być może masz inne doświadczenia, znajdujesz się w innej sytuacji lub po prostu masz inne zdanie”).
Druga postawa kieruje rozmowy na tory niekończącego się czepiania o słówka, o interpretacje i o to, co kto komu w usta włożył. Charakterystyczne dla tego typu dyskusji jest bezwzględne domaganie się odpowiedzi na swoje pytania, żądanie „czytania ze zrozumieniem” i drobne uszczypliwości (przykłady takich wypowiedzi znajdziesz na wielu popularnych forach internetowych). A wszystko to zamaskowane fałszywą troską o precyzję i poziom merytoryczny wymiany poglądów.
Rozszerzeniem tej taktyki są zawoalowane ataki personalne oraz niszczenie reputacji adwersarza za pomocą pozornie niewinnych przypuszczeń co do jego wiedzy i doświadczenia.
Co zatem zrobić ze złą monetą? Wziąć ją za dobrą!
Dopóki nie jest to uwłaczające godności lub nie krzywdzi bliźnich, bierz udział w dyskusjach, cały czas zakładając, że inni mają dobre intencje. Takie podejście jest wspaniałym filtrem: ci, którzy są nieufni tylko z obawy przed porażką, w końcu zrozumieją, że nie zamierzasz ich wdeptać w ziemię dla zaspokojenia swoich chorych ambicji, a ci, którzy mają swoje ukryte cele, albo sami odejdą, nic nie zwojowawszy, albo skażą cię na banicję, co w ogólnym rozrachunku też jest dobrym rozwiązaniem.
Takie jest moje zdanie. YMMV. :-)
Jedna myśl w temacie “YMMV”