W opublikowanym w marcu wpisie Dobra moneta zachęcałem cię do wstępnego zakładania, że człowiek, z którym rozmawiasz, ma dobre intencje. Do brania jego słów za dobrą monetę.
Dziś proponuję ci zastosować tę metodę w sytuacji szczególnej: wtedy, gdy ktoś cię chwali, składa wyrazy uznania lub prawi komplementy. Często w takich sytuacjach może ci się wydawać, że twoje zalety lub zasługi nie są aż tak wielkie, żeby wymagały specjalnej uwagi, i chowasz się za parawanem udawanej skromności. Czasami boisz się, że ktoś się z ciebie nabija i, biorąc poważnie jego dusery, wyjdziesz na głupka.
Moje podejście jest następujące:
- Jeśli ktoś postanowił mnie szczerze pochwalić lub powiedzieć mi coś miłego, to znaczy, że niezależnie od mojej oceny, osoba ta uznała, że jest powód, żeby mnie tak docenić. A skoro tak, to wierzę temu komuś, cieszę się razem z nim i dziękuję mu za miłe słowa.
- Jeśli ktoś chce się ze mnie złośliwie ponabijać, to, biorąc jego fałszywe komplementy za dobrą monetę, wytrącam mu oręż z ręki i zniechęcam do dalszego dworowania sobie z mojej osoby. Na przykład, gdy, śpiewając w towarzystwie, strasznie fałszuję, a ktoś mówi do mnie: „Prawdziwy Pavarotti z ciebie!”, nie obrażam się, tylko stwierdzam: „Do Pavarottiego to mi jeszcze daleko, ale staram się i cieszy mnie, że dostrzegasz tego efekty”.
Pamiętaj! Warto polubić komplementy, bo zawsze jest w nich ziarno prawdy! A z tego ziarna kiełkują kolejne pędy poczucia własnej wartości.
Jedna myśl w temacie “Lubię komplementy”