Gdy jestem jedynym lub ostatnim użytkownikiem gazet (lub czasopism), które wpadają w moje ręce, to bez wahania przystępuję do dzieła zniszczenia:
- Przeglądam tytuły artykułów.
- Czytam kilka pierwszych zdań każdego artykułu o bardzo zachęcającym tytule.
- Wyrywam każdy bardzo ciekawie rozpoczynający się artykuł i odkładam go do przeczytania w wolnej chwili lub umieszczam w moim archiwum.
Słowo bardzo jest w tej procedurze bardzo istotne. Obecnie więcej szkody przynosi nam wszystkim marnowanie czasu na czytanie bajdurzenia dziennikarzy niż przegapienie kilku niegłupich artykułów. Przecież i tak wszystko jest lub będzie w internecie.
Teczkę „do przeczytania”, która zawiera „wyrywki” z gazet, staram się zawsze mieć ze sobą, żeby pożytecznie wykorzystywać nieuniknione chwile oczekiwania na coś lub na kogoś. Gdy w urzędzie skarbowym kolejka spoconych, zdenerwowanych ludzi ze zniecierpliwieniem przestępuje z nogi na nogę i złorzeczy na powolną pracę urzędników, ja spokojnie zatapiam się w interesującej lekturze. A kiedy nadejdzie moja kolej, uśmiechnięty załatwiam znacznie więcej niż moi szczerzący kły i warczący bliźni.
Podrzyj gazety i czasopisma!