Jak większość z was zapewne wie, wiosna nie rozpoczęła się dla mnie pomyślnie. Śmierć Mamy zmieniła wiele moich planów. Zaraz potem „łupnęło mnie w krzyżu” i z tego powodu musiałem na dwa tygodnie zawiesić większość przejawów mojej aktywności fizycznej. Ale wczoraj poczułem, że ból nie powinien mi już przeszkadzać w bieganiu. Przebrałem się, uzbroiłem w sprzęt biegowy i pomaszerowałem na pobliski stadion. A tam – kompletne zaskoczenie: Polska biega. W ubiegłym roku na bieżni towarzyszyła mi zwykle jedna osoba, a w największych porywach trzy. A wczoraj jednocześnie biegało 12 osób. Gdy jedni kończyli, przychodzili następni! A uśmiechnięte słońce przyglądało się temu wszystkiemu z ciepłą aprobatą.
Co za wspaniały dzień!