„Szczerość w naszym klubie to norma!” – stwierdził w filmie „Miś” prezes Ryszard Ochódzki, zapytany przez reżysera Hochwandera, czy pracownicy nie kadzą mu, nie kłamią i nie upiększają, kiedy zgłaszają swoje uwagi. Oczywiście była to karykatura szczerości, ale temat ten nie jest wcale taki jednoznaczny, jak by się na pierwszy rzut oka wydawało.
Bezkompromisowa szczerość jest szkodliwa. I tu od razu dwa zastrzeżenia:
- W powyższym stwierdzeniu bardzo ważny jest przymiotnik „bezkompromisowa”, to znaczy polegająca na mówieniu całej prawdy bez względu na to, czy mówienie to ma jakikolwiek sens i czy sprawia, że świat staje się w ten sposób lepszy.
- Przeciwieństwem bezkompromisowej szczerości nie jest ani kłamstwo, ani knucie, lecz szczerość racjonalna.
Kiedyś sądziłem, że logiczne przedstawienie jakiejś kwestii zawsze zostanie dobrze przyjęte przez otaczających mnie ludzi, nawet jeśli prawda będzie gorzka i zostaną zmuszeni do zmiany swojego zdania. Jakże się myliłem! Ludzie mają logikę „gdzieś”. Teraz to rozumiem.
Większość ludzi uważa każdą wypowiedź za opinię, a nie fakt, którego prawdziwość można potwierdzić. Dlaczego? Ponieważ sami posługują się głównie opiniami opartymi na przeświadczeniach, a nie na dowodach. Wszelkie próby logicznego podważania tych opinii odbierają jako atak na ich honor i godność osobistą. Powtarzam: większość ludzi tak ma. Człowiek racjonalny powinien więc wziąć ten fakt pod uwagę.
I tu dochodzimy do problemu bezkompromisowej szczerości. Nakazuje ona wypalać gorącym żelazem logiki każdą bezpodstawną opinię. Cóż to jednak da, jeśli w odpowiedzi właściciel tej opinii zaprze się, ogłosi strajk głodowy, obrazi się albo zacznie spiskować. Zdziwiłbyś się, jak często się to zdarza.
Dlatego w większości przypadków najlogiczniejszym rozwiązaniem jest… rezygnacja z logiki na rzecz polityki i dyplomacji. Rezygnacja z bezkompromisowej szczerości na rzecz szczerości racjonalnej. I nie mam tu na myśli lizusostwa i kłamstw dla osiągnięcia własnych korzyści, ale dobór skutecznych argumentów, które przekonają innych do wspólnego działania. Mówiąc inaczej: precyzyjny dobór takich argumentów, które ułatwią drugiej stronie modyfikację jej stanowiska.
Możesz powiedzieć inżynierowi: „Po cholerę zaprojektowałeś tyle złączy w tym komputerze! Przecież tylko jeden na stu klientów będzie korzystał z więcej niż dwóch, a ty wsadziłeś sześć. To nie ma sensu! Temu jednemu klientowi możemy przecież sprzedać dodatkowy rozgałęziacz!”. Możesz tak powiedzieć i być może ten inżynier nawet ci przytaknie, ale czy go przekonasz? Z własnego doświadczenia wiem, że nie. Za sześć miesięcy ta rozmowa się powtórzy, ponieważ okaże się, że były „inne, ważne sprawy”, które uniemożliwiły przeprojektowanie urządzenia…
Znacznie lepiej jest spróbować sprowokować takiego konstruktora do samodzielnego „wpadnięcia na pomysł racjonalizatorski”. Jest olbrzymia różnica między stwierdzeniem „to, co zrobiłeś, jest głupie” a stwierdzeniem „to, co możesz zrobić, będzie mądre”. Zauważ, że obydwie te wypowiedzi są szczere, ale jedna z nich jest szczera bezkompromisowo i nie prowadzi do niczego dobrego, a druga – szczera racjonalnie i daje nadzieję, że cel zostanie osiągnięty.
Zasada racjonalnej szczerości sprawdza się wszędzie – w pracy, w domu, na wojnie i w czasie pokoju. Żeby osiągać pożądane rezultaty, nie należy gadać, co ślina na język przyniesie, ale mówić to, co ma szansę przynieść oczekiwaną zmianę. I tyle. Proste? Proste! Łatwe? Wcale tak nie twierdzę. Racjonalną szczerość należy ćwiczyć, ponieważ jest to zaawansowana umiejętność, która wymaga ciągłego treningu i doskonalenia.
Oj, sama prawda, gdybym ja to wiedział 10 lat temu. :P
PolubieniePolubienie
@MArcinD: Też się dosyć późno dowiedziałem… ;-)
PolubieniePolubienie