Systemy, głupcze!

ADAMSW swojej książce „Jak przegrać prawie wszystko i wyjść z tego zwycięsko” Scott Adams twierdzi, że dążenie do celów to sport dla przegranych. Prawdziwy, zbudowany na solidnych podstawach sukces zapewni ci jedynie „instalacja” w twoim życiu systemów, które wyznaczą codzienny rytm skutecznego postępowania. Kontrowersyjne? Tylko dla tych, którzy bezskutecznie dążą do celów i z zazdrością patrzą na wyprzedzających ich „systemowców”.

A oto dwa cytaty z tej znakomitej książki wyjaśniające, czym różni się dążenie do celów od stosowania systemów i dlaczego dążenie do celów jest szkodliwe:

Ujmując to bardziej dosadnie, cele są dla przegranych. Dla przykładu, jeżeli twoim celem jest zrzucenie pięciu kilogramów wagi, to w każdym momencie przed osiągnięciem tego celu – o ile w ogóle go osiągniesz – będziesz miał poczucie, że jeszcze ci trochę brakuje. Innymi słowy, ludzie zorientowani na cele funkcjonują w stanie niemalże nieustannego poczucia niepowodzenia, które, mają nadzieję, jest przejściowe. To uczucie odciska swoje piętno. Z biegiem czasu zaczyna ciążyć i staje się nieprzyjemne. Może też sprawić, że się poddasz.

[Scott Adams, „Jak przegrać prawie wszystko i wyjść z tego zwycięsko”, s. 40]

W świecie dietetyki utrata dziesięciu kilogramów wagi stanowi cel, z kolei właściwe odżywianie się – system. W dziedzinie ćwiczeń fizycznych przebiegnięcie maratonu w czasie poniżej czterech godzin to cel, natomiast codzienne uprawianie ćwiczeń – system. W świecie biznesu celem może być zarobienie miliona dolarów, natomiast uruchamianie kolejnych nowych przedsięwzięć złoży się na system.

Na nasze potrzeby celem będziemy nazywać specyficzne zamierzenie, które być może kiedyś uda się zrealizować. System to coś, co robisz na bieżąco, co zwiększa twoje szanse na bycie szczęśliwym w długim okresie. Jeżeli robisz coś codziennie, to stanowi to system. Jeśli zaś czekasz na osiągnięcie czegoś w przyszłości, to jest to cel.

[Scott Adams, „Jak przegrać prawie wszystko i wyjść z tego zwycięsko”, s. 41]

Ciekawe, prawda? Wydaje mi się, że od urodzenia nieświadomie stosowałem metodę systemów i w ten sposób sprowokowałem sukcesy, które spotkały mnie w życiu. Zawsze starałem się robić dobre wrażenie, doskonaląc swoje umiejętności, co robiło jeszcze lepsze wrażenie i mobilizowało mnie do pięcia się po drabinie kompetencji, a nie kariery.

A dla tych, którzy cierpliwie dotarli do tego miejsca, mam zaskakująco celną poradę karierowo-biznesowo-inwestycyjną:

Nie istnieje coś takiego jak użyteczna informacja pochodząca od zarządu firmy.

[Scott Adams, „Jak przegrać prawie wszystko i wyjść z tego zwycięsko”, s. 29]

8 myśli w temacie “Systemy, głupcze!

  1. Uhm. Czyli mamy uczynić systemy celami, by w ten sposób systemowo zrealizować cele ;)
    OK, bawię się słowami. I, OK, autor ma rację, choćby dlatego, że po osiągniciu celu pojawia się pewna pustka, która może spowodować obsuw. System jest lepszy. Ale system świadomie wskazany jako cel… Tu już zaczynamy się plątać.

    Polubienie

  2. Nie bardzo mogę zgodzić się z Adamsem zwłaszcza, że akurat w poniedziałek zakończyłem dość radykalną dietę, przy której moimi celami było wytrwać na niej przez 2 tygodnie i zejść z 74,4 kg poniżej 70 kg. Ostatecznie w 2 tygodnie zrzuciłem nomen omen właśnie 5 kg. Stale monitorowałem wagę ważąc się codziennie rano. I nie funkcjonowałem „w stanie niemalże nieustannego poczucia niepowodzenia” tylko w stanie motywującej, dodającej sił satysfakcji z trwania na wytyczonej, niełatwej drodze i systematycznego podążania krok po kroku w kierunku wyznaczonego celu, rekompensującej moje poświęcenie, nawet jeśli kilka z tych kroków mogło się wydawać krokami wstecz. Bo organizm to zadziwiająca machina i zdarzało się, że np. po dniu kiedy prawie nic nie zjadłem, a na mrozie, na głodzie przemaszerowałem około 14 km, następnego dnia zamiast mniej, to ważyłem o 0,4 kg więcej! Było to wbrew moim oczekiwaniom i mogłoby być odbierane jako porażka, ale wiedziałem, że robiłem wszystko co trzeba, i z innego punktu widzenia wytrwanie kolejnego dnia na diecie było kolejnym krokiem naprzód, a waga biochemii nie oszuka i jeśli teraz dała krok wstecz, to później będzie musiała dać solidniejszy krok naprzód.

    Oczywiście osiągnięcie celu było oparte na codziennym, skrupulatnym stosowaniu systemu, który nadawał się do jego osiągnięcia, zaś wdrożenie i konsekwentne stosowanie innego systemu odżywiania powinno zapewnić z kolei utrzymanie wagi lub jej dalszą stopniową redukcję – stosownie do obranego celu. A jeśli okaże się, że system nie zapewnia osiągnięcia celu, to trzeba będzie go zmodyfikować tak, aby go zapewniał.

    Jeśli jednak stosować sam system bez wyznaczenia celu w jakim się go stosuje, jak postuluje Adams, to jak ocenić, czy jest on dobry, czy nie trzeba go zmienić? I po co właściwie stosować ten system? Co nam ma dać zainstalowanie w naszym życiu systemów wyznaczających rytm skutecznego postępowania, jeśli nie wiemy czemu ma służyć to skuteczne postępowanie i jak mierzyć jego skuteczność, bo nie mamy wyznaczonych celów, które mogłyby funkcjonować jako punkt odniesienia dla takiej oceny, bo to szkodliwe i sport dla przegranych? Jak wtedy stwierdzić, czy osiągnęliśmy prawdziwy sukces, jeśli nie wiemy do czego dążymy, bo nie mamy wyznaczonych celów?

    PS.
    Książkę zamówiłem w poniedziałek. Wysłali naprawdę błyskawicznie, ale Poczta to Poczta i książka leży sobie w Warszawie już trzeci dzień.

    Polubienie

  3. @Ruzio: dziękuję za zamówienie książki, tak, niestety Poczta w Warszawie niedomaga, choć zdarzają im się też lepsze dni, ech…

    Gratuluję wytrwałości i sukcesu w drodze do upragnionej wagi!

    Odnośnie systemów i celów. Odbieram Scotta w ten sposób, że dobre zdrowie, osiągnięcie sukcesu, wspaniałe życie towarzyskie można osiągnąć też przy pomocy systemu. Dla przykładu celem byłoby poznanie partnerki swojego życia w tym roku, a system to będzie nawiązywanie znajomości, poznawanie nowych ludzi. Czasami życie przynosi tyle niespodzianek, (cel nie stoi w miejscu tylko cały czas się porusza, jak mówi Scott, na przykład gdy na celowniku jest ta jedna jedyna), że mimo tego, że celujemy w jedno miejsce trafiamy w zupełnie inne i też jesteśmy zadowoleni. :)

    Ale to tylko interpretacja tego, co autor napisał, kolejna hipoteza do rozważenia.

    Fantastycznej lektury życzę i jestem bardzo ciekawy Twoich wrażeń. :)

    Polubienie

  4. @pak4: Można się zaplątać. Systemy, nawyki czy wartości to pewne stałe rzeczy, a cele przemijają. Lepiej trzymać się tego, co trwałe.

    Polubienie

  5. @Ruzio: Świetne studium przypadku połączone z analizą dylematu „systemy czy cele”! Gratuluję rezultatu dietetycznego!
    Systemy są niezbędne do osiągania sukcesów, ale trzeba też wiedzieć, czym te sukcesy mają być. Z drugiej strony: moim systemem było robienie fajnych urządzań elektronicznych i oprogramowania. Nigdy nie zamierzałem być współzałożycielem firmy zbrojeniowej, ale system mnie do tego doprowadził.
    PS. Poczta Polska zapewne nie ma systemu… ;-)

    Polubienie

  6. Chyba można by to ująć w ten sposób, że systemy stosowane w jakimś obranym celu mają szereg skutków ubocznych i mogą również otwierać przed nami nowe drogi prowadzące do celów, których wcześniej nie braliśmy pod uwagę. I tak jak napisał TesTeq, wcielając w naszym życiu dobre systemy i doskonaląc je, i siebie wraz z nimi, będziemy prowokowali i przyciągali do siebie sukcesy i osiągnięcia, które wcale nie musiały być naszymi początkowymi zamierzeniami.

    @goglozar: Mistrzowie duchowi nauczają, by jasno określać, CO jest dążeniem naszej woli (np. poznanie partnerki swojego życia) i pozostawiać wysokim mocom duchowym, KIEDY i W JAKI SPOSÓB ma zostać ono urzeczywistnione, jednocześnie krocząc po tych ścieżkach, które według ziemskich kalkulacji najpewniej powinny prowadzić do celu. A wtedy świat wokół nas w „cudowny” sposób będzie nam pomagał w urzeczywistnieniu dążenia naszej woli. Musi to być jednak wola czynna, a nie chciejstwo i marzycielstwo. Życie dostarczyło mi wielu dowodów, że nie są to jakieś tam górnolotne, uduchowione dyrdymały, ale tak po prostu działa rzeczywistość.

    Adams jest niezwykle bystrym obserwatorem i ma wyjątkowe poczucie humoru, więc spodziewam się interesującej i pożytecznej lektury. Książka od wtorku wciąż leży w Warszawie (jest sobota), co może i nie jest taką złą wiadomością, bo to oznacza, że nie ma jej w stosie kilkunastu worków i pojemników rzuconych na środek podłogi naszego małego urzędu pocztowego, więc póki co nie grozi jej stratowanie przez tłumek niepatrzących pod nogi, zniecierpliwionych kolejkowiczów.

    Polubienie

  7. @Ruzio: Ludzie byliby bardzo zawiedzeni, gdyby okazało się, że „wysokie moce duchowe” to tylko chaos zrodzony z mnóstwa przypadków.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.