„Wybuch gazu w Murowanej Goślinie. W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania i zdjęcia pożaru.” – taką informację przeczytałem w piątek w internecie i zamyśliłem się. Wybuch gazu jest wypadkiem, a wypadki się przytrafiają. Natomiast relacje w mediach społecznościowych nie „przytrafiają się” – one stały się regułą.
W dawnych czasach, gdy chałupa stawała w płomieniach, każdy łapał wiadro, widły, łopatę czy jakieś inne narzędzie do poskramiania żywiołu i biegł gasić dobytek sąsiada.
Teraz, gdy coś wybuchnie, ludzie łapią swoje komórki i biegną robić zdjęcia oraz kręcić filmiki, żeby je zaraz wrzucić na jutuba, fejsbuka czy instagrama i z wypiekami na twarzy patrzeć, jak rośnie liczba wyświetleń, polubień i entuzjastycznych komentarzy.
Zmieniliśmy się. Naszymi sąsiadami przestały być osoby „zza płota” albo mieszkające na tej samej klatce schodowej. Stały się nimi profile w mediach społecznościowych należące do naszego kręgu wzajemnej adoracji.
Nie, nikogo tym wpisem nie namawiam do podejmowania lekkomyślnych działań ratowniczych na własną rękę. Należy wezwać służby, które umieją to robić, a interweniować tylko w razie bezpośredniego zagrożenia czyjegoś życia, dbając o własne bezpieczeństwo.
Natomiast filmowanie tragedii z pewnością nie jest tym, co powinien robić świadek nieszczęścia. Ostatnio coraz częściej zdarza się, że nawet same ofiary wypadków bardzie skupiają się na przygotowywaniu multimedialnych relacji niż na ratowaniu własnego życia i zdrowia oraz zabezpieczaniu miejsca zdarzenia.
Pamiętaj: liczy się działanie, a nie opowiadanie o działaniu! Zasada ta dotyczy nie tylko sytuacji wyjątkowych, ale i całego twojego życia.
Był taki hyrny wiersyk pona Brzechwy „Pali się!” Jego fragment brzmioł tak:
Na wieży strażak zasnął i chrapie,
W dole pod wieżą gapią się gapie.
Dzisiok po tyk słowak pona Brzechwa dopisołby takie:
A każdy z gapiów na swym smartfonie
Nagrywa filmik, jak ogień płonie :)
PolubieniePolubienie
@owcarek podhalański: Tak właśnie by napisał! Dzięki!
PolubieniePolubienie