W metodzie Getting Things Done (GTD) Davida Allena standardowa procedura obsługi każdego nowego problemu nakazuje zapisanie go i wrzucenie do skrzynki spraw przychodzących. Dopiero potem powinieneś przyjrzeć się takiej notatce i zdecydować, co i jak chcesz w danej sprawie zrobić. Może nic, a może jest to wieloetapowy projekt wymagający solidnego rozplanowania.
Bardzo często spotykam się z kwestionowaniem tego podejścia w przypadku małych, oczywistych „problemików”, takich jak „kup płyn do mycia naczyń, bo się kończy”. Adepci GTD słusznie zauważają, że nie ma co kombinować – przecież można od razu umieścić tę informację na liście @zakupy. I mają rację!
W takim razie po co jest to całe zawracanie głowy ze skrzynką spraw przychodzących?
Już wyjaśniam:
Skrzynka spraw przychodzących jest parkingiem dla spraw nieoczywistych.
Umieszczasz tam każdy problem, co do którego nie wiesz, jakie działanie chciałbyś podjąć. A w chwili, w której sobie o nim przypomniałeś, zapewne pracujesz nad czymś innym, więc, żeby się nie rozpraszać, tylko go zapisujesz do późniejszego rozpatrzenia.
Z drugiej strony wprowadzenie takiego surowego, nieprzemyślanego wstępnie problemu na jedną z list Najbliższych Działań zanieczyściłoby twój system. Dlaczego? Ponieważ GTD zakłada, że na listach Najbliższych Działań znajdują się jedynie fizyczne czynności prowadzące do wyznaczonych celów, a nie niejasne troski i zmartwienia.
Mam nadzieję, że to wyjaśnienie pozwoli ci zarówno skutecznie wykorzystywać, jak i pomijać twoje skrzynki spraw przychodzących w zależności od komplikacji problemu, który nagle zakiełkował w twojej głowie.
Jedna myśl w temacie “Parking niewyklarowanych myśli”