Za oknem upał, a ja w poniedziałek o deszczu maili, a dziś o parasolu! Co jest?
Nic strasznego! Po prostu deszczowe metafory są bardzo obrazowe. Wszak każdy z nas nieraz solidnie zmókł.
W mojej zbliżającej się wielkimi krokami książce „Teraz! Jak już dziś zmienić jutro?” piszę również o tym, jak wielki błędem jest lekceważenie kwestii umów w życiu zawodowym i prywatnym. Umów spisanych na papierze i potwierdzonych podpisami wszystkich umawiających się stron.
Spotykam się z olbrzymią niechęcią do „tych papierów” będących dla wielu osób symbolem biurokracji.
Ale spotykam się również z wieloma rozczarowaniami i dramatami wynikającymi z tego, że w przeszłości ta niechęć wyraziła się wiarą, że „jakoś to będzie”, że sobie ufamy i że „nie ma sytuacji bez wyjścia”.
Ileż to spółek powstaje na podstawie ogólnego wzorca ściągniętego z internetu – wzorca, który nie uwzględnia istoty praw i obowiązków wiążących tych konkretnych wspólników. A potem pojawia się płacz, zgrzytanie zębów i wzajemne pretensje, „bo ja myślałem, że ty miałeś na myśli to samo co ja”.
Pamiętaj, że:
Umowa jest jak parasol – sięgasz po nią, kiedy pada deszcz, a nie wtedy, kiedy świeci słońce.
Natomiast spisujesz ją przy bezchmurnej pogodzie, kiedy wszyscy są przepełnieni optymizmem i wiarą, że tak będzie zawsze.
Nie będzie. Gwarantuję ci, że takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach i opowieściach z krainy wiecznej szczęśliwości.
Zadbaj o dobrą umowę, a jeśli to niemożliwe, odwróć się na pięcie i nie wracaj do tematu.
A z domu zawsze wychodź z parasolem. Może się przydać!