Znalazłem w swoim notatniku następującą, zasłyszaną gdzieś opinię o ludziach „robiących” oświatę:
- Ci, którzy umieją coś zrobić, robią to.
- Ci, którzy nie umieją, zostają nauczycielami.
- Ci, którym nie wychodzi nauczanie, zostają metodykami i uczą nauczycieli, jak uczyć.
- Alternatywnie, ci ostatni zaczynają uczyć WF-u, a potem zostają dyrektorami szkół.
Pachnie mi tu niemiłym uogólnieniem, ale w takim razie skąd bierze się dość powszechne narzekanie prezesów największych firm na stan oświaty oraz narzekanie nauczycieli na programy nauczania i szkolną administrację?
No skąd?
I proszę, żeby żadna ministra nie mydliła mi tu oczu ostatnimi wynikami naszych gimnazjalistów w międzynarodowym teście PISA, ponieważ ja nie potrzebuję w mojej firmie PISArzy, lecz ludzi potrafiących zespołowo rozwiązywać problemy i wspólnie realizować ambitne projekty.