Wielu ludziom wydaje się, że medytacja to siedzenie na specjalnej poduszce w pozycji lotosu, głębokie oddychanie i powtarzanie w kółko kilku słów lub buczenie niczym transformator energetyczny wysokiego napięcia.
Istnieje wiele stron internetowych opisujących tę jedynie słuszną pozycję i z niezachwianą pewnością siebie głoszących, że pierwszą rzeczą, jakiej trzeba nauczyć się w medytacji, jest „właściwy sposób siedzenia”.
Oczywiście nieskrępowana wygoda ciała i możliwość rozluźnienia poszczególnych mięśni mają duże znaczenie dla skuteczności praktyki medytacyjnej, ale nie są jej warunkiem koniecznym. Medytować można także wtedy, gdy okoliczności wcale temu nie sprzyjają. Na przykład w zatłoczonym autobusie, w kolejce do kasy w hipermarkecie czy podczas zmywania talerzy po obiedzie.
Dlaczego?
Dlatego, że:
Medytacja to nauka bycia swoim własnym, dobrym przyjacielem – przyjacielem, który cię rozumie i akceptuje.
To właśnie do budowania tej przyjaźni niezbędne jest wsłuchiwanie się w swój oddech, zauważanie i odkładanie na bok przelatujących przez głowę myśli oraz skupianie uwagi na poszczególnych częściach własnego ciała.
Wiele dolegliwości trapiących ludzkie ciało i duszę można złagodzić lub całkowicie uleczyć zaprzyjaźniając się z samym sobą.
Zacznij więc już teraz – od piętnastu oddechów. Jeśli nie prowadzisz pojazdu mechanicznego, zamknij oczy i:
- przez pierwsze trzy oddechy podczas wdechu pomyśl: „Jestem wdzięczny”, a podczas wydechu: „za ten dzień.”
- przez kolejne trzy oddechy podczas wdechu pomyśl: „Jestem wdzięczny”, a podczas wydechu: „za tę godzinę.”
- przez kolejne trzy oddechy podczas wdechu pomyśl: „Jestem wdzięczny”, a podczas wydechu: „za tę chwilę.”
- przez kolejne trzy oddechy podczas wdechu pomyśl: „Jestem wdzięczny”, a podczas wydechu: „za ten oddech.”
- przez ostatnie trzy oddechy nie myśl już o niczym, tylko poczuj bezgraniczną radość bycia żywą istotą i doceń to, że jesteś w stanie tę radość odnaleźć.