W imię wolności słowa w dniu Narodowego Święta Niepodległości we wszystkich serwisach telewizji publicznej pierwszą wiadomością była informacja o starciach między policją a uczestnikami Marszu Niepodległości organizowanego przez ugrupowania prawicowe. Uroczystości z udziałem Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej miały dla państwa dziennikarstwa niższą rangę. Wcześniej, już od wielu dni media podjudzały zarówno prawicowe, jak i lewicowe towarzystwo do widowiskowej konfrontacji, która zwiększy oglądalność, słuchalność i czytalność.
Bo przyzwoitość i dobre wychowanie są nudne. Za to bójki, rzucanie kamieniami, broń gładkolufowa, spalone samochody i krew są tym, czego pragnie każdy reporter (i reporterka w ramach równouprawnienia).
Chcieliście wolności słowa?
To macie!
Wolność złego słowa.
Witamy w szambie, w którym możemy pławić się do woli i radośnie ochlapywać sobie twarze.
Co mnie obchodzi, że morderca Brevik jest niezadowolony z warunków w luksusowym norweskim więzieniu? Dyrdymały o „troskach” tego człowieka nie powinny pojawiać się w przestrzeni publicznej!
I niech mi nikt nie zarzuca cenzorskich zapędów. Każdy może sobie gadać, co mu ślina na język przyniesie. Ja mam pretensję do dziennikarzy, którzy podobno należą do intelektualnej elity kraju – pretensję o to, że prowokują głupie zachowania i aktywnie lansują różne idiotyzmy.
Skończyłem.