To były super wakacje!
Licealne lato i nowa pasja sportowa: narty wodne.
W arkana tego wspaniałego, choć nieco hałaśliwego sportu wprowadzała mnie koleżanka, której tata dysponował odpowiednim „sprzętem ciągającym”.
Początki są zawsze trudne, start wymaga nieco treningu w dziedzinie utrzymywania równowagi przód-tył, ale potem rozpoczyna się wspaniały czas nauki kolejnych ewolucji. Najpierw są to niewielkie skręty, potem przejazd przez falę, którą wytwarza ślizgająca się po wodzie motorówka, później odrzucenie jednej z nart, slalom i wreszcie zaczepienie się nogą za orczyk i rozłożenie rąk na boki – nagrodzone oklaskami widzów zgromadzonych na brzegu jeziora i na pomoście. Oczywiście zdobycie każdej nowej sprawności jest okupione wielokrotnymi kąpielami i doskonaleniem się w startach z wody. Ale przecież to sama przyjemność, a nie kłopot!
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Ucząc się nowych rzeczy, zdobywając nowe umiejętności, musisz popełniać błędy i podejmować próby ich korygowania. Świadomość tego faktu paraliżuje wiele osób, które, zamiast korzystać z okazji do odkrycia całkiem nowych doznań, wycofują się do swojej jaskini i szukają wymówek – na przykład, że woda jest za zimna. Moja narciarsko-wodna koleżanka miała dla takich ludzi znakomitą radę:
Niech się wstydzi ten, kto widzi!
Myślę, że jest to dobre motto, które powinieneś sobie powtarzać, gdy czujesz się skrępowany swoją początkową nieporadnością i możliwością ośmieszenia się.
Do dzieła!
Niech się wstydzi ten, kto widzi!
Jedna myśl w temacie “Niech się wstydzi ten, kto widzi!”