Jak użytkownik blue_beetle serwisu MetaFilter słusznie zauważył:
If you are not paying for it, you’re not the customer; you’re the product being sold.
Czyli, w wolnym tłumaczeniu:
Jeśli dostajesz coś za darmo, to TY jesteś w tej transakcji sprzedawanym towarem.
Warto o tym pamiętać w szale przedświątecznych zakupów, w powodzi promocji i niebywałych okazji, którymi karmią nas media i świątynie konsumpcjonizmu.
Zwykle w tym kontekście myślisz przede wszystkim o swoich danych osobowych, które są wyłudzane za pomocą „kart stałego klienta” lub różnych loterii i konkursów, gdzie „każdy uczestnik wygrywa”.
Ale nie twoje imię i nazwisko są w tej transakcji najważniejsze. Chodzi o to, żebyś zaprzedał swoją duszę, a właściwie, mówiąc językiem racjonalistów i ludzi marketingu, żeby zawładnąć twoją uwagą. Bo ludzka uwaga i czas to dobra, które występują na ziemi w ograniczonej ilości – w przeciwieństwie do bitów i fal elektromagnetycznych, które można wytwarzać i przetwarzać bez ograniczeń (dopóki starczy energii, ale tym się nikt nie przejmuje).
Pamiętaj o tym wszystkim wtedy, gdy twoje oczy oślepi blask wystawnych iluminacji świątecznych, a twoje uszy ogłuszy dźwięk radosnych dzwoneczków tandetnego, mikołajowego zaprzęgu wykonanego w milionach egzemplarzy przez kiepsko wynagradzanych chińskich pracowników.