Badylarze

Mieszkam w okolicy, w której właściciele domów jednorodzinnych zasadzili wiele pięknych, oszałamiających o tej porze swoim zapachem, bzów. Każdego roku obserwuję, jak te bzy są atakowane przez chmary szkodników, zwanych potocznie badylarzami (łac. bezus badylarus).

Przed chwilą ubrany w elegancki garnitur samiec-badylarz rozejrzał się czujnie dookoła, chyłkiem podbiegł do płotu, zza którego wciąż przewiesza się bez, i nieco niezdarnie urwał pokaźną gałąź. Pewnie zaniesie ją do swojego gniazda, a jego żona, zauroczona zaradnością męża i oszołomiona pięknym zapachem badyla, nabierze ochoty na igraszki prokreacyjne. Dzięki temu zwiększą się szanse przetrwania ich gatunku.

A teraz widzę samicę. Jest z młodymi. Nawet się nie skrada. Z podniesioną dumnie głową demonstruje swoim dzieciom, jak sprawnie łamać, ozdobione kolorami wiosny, gałęzie, zostawiając jedynie brązowe, pozbawione liści kikuty. Dzieci się cieszą i wąchają zdobycz, zanim zwiędnie i wyląduje na śmietniku. Jak dorosną, też zostaną badylarzami. Tradycja i dziedzictwo gatunkowe zobowiązują.

Dobrze, że w Polsce posesje są ogrodzone wysokimi płotami. Gdyby nie to, wszystkie bzy zostałyby wyrwane z korzeniami…

A czy ty… czy jesteś badylarzem?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.