W związku z premierą polskiego czytnika książek elektronicznych eClicto (szerokie omówienie możliwości tego urządzenia znajdziesz tu: „eClicto – pierwsza przymiarka” / Paweł Wimmer) zacząłem się zastanawiać, jaki budżet ma to przedsięwzięcie. Cały czas odnoszę wrażenie, że jest ono prowadzone „z pewną taką nieśmiałością”. A właściwie nawet z dużą nieśmiałością i pokaźnym bagażem niewiary we własne siły. Cenę urządzenia skalkulowano zapewne prawidłowo – przy założeniu, że projekt musi zacząć na siebie zarabiać od godziny 8:00 10 grudnia 2009. I na tym chyba polega cały błąd.
Może warto było założyć, że ta inwestycja zwróci się po 3-5 latach i na początku sprzedawać czytniki za przysłowiową złotówkę. Można byłoby przyjąć strategię stosowaną w telefonii komórkowej i stworzyć klub książkowy, w ramach którego czytelnik miałby obowiązek kupować jedną książkę miesięcznie. Cóż, nie mój biznes, nie moja sprawa…
A dlaczego zatytułowałem ten wpis „Noga czy głowa?”? Dlatego, że zgodnie z informacjami podanymi przez Krzysztofa Klickiego, właściciela Kolportera (firmy oferującej eClicto), w latach 2002-2008 spółka ta „władowała” 40 milionów złotych w klub piłkarski Korona Kielce i nic na tym nie zarobiła (źródło: „Korona bez sponsora” / Wprost). Wątpię, żeby projekt eClicto miał podobny rozmach, więc śmiem twierdzić, że noga jest jednak ważniejsza od głowy.