Czy wciąż się kulisz w swojej skorupce?
Czy wstydzisz się zadzwonić do nieznanej osoby?
Albo poprosić kogoś o pomoc w załatwieniu swojej sprawy?
Albo wejść do pierwszego z brzegu pokoju w nieznanej instytucji?
A jeśli nawet to robisz, czy przypadkiem nie pokrywasz maską sztucznej pewności siebie lęków, które wciąż mocno spajają twoją skorupkę?
A może próbujesz ją rozbić niekontrolowaną agresją skierowaną na obserwatorów twojej szamotaniny?
To nic nie da!
I nie oszukuj się, że to samo przejdzie, że czas skruszy twoją skorupkę. Widziałem wiele niewyklutych osób, które raniły swoje dzieci i wnuki, nie mogąc poradzić sobie ze swoimi zahamowaniami. Ale widziałem też wielu młodych ludzi, którzy grubo przed maturą pozbyli się skorupki i radośnie zaczęli przyglądać się błękitnemu niebu, z ufnością otwierać zamknięte drzwi i spotykać po drugiej stronie innych, równie szczęśliwych „wyzwoleńców”.
Jak zatem wykluć się ze swojej skorupki? Oto 3 kroki – proste, lecz wymagające uczciwości i dyscypliny wewnętrznej:
- Przyznaj się sam przed sobą. Spojrzyj prawdzie w oczy, ponieważ najgorsza krzywda, jaką możesz sobie wyrządzić, polega na oszukiwaniu się i życiu w kłamstwie. Powiedz sobie „Tak, wstydzę się dzwonić do nieznajomych.” albo „Tak, stresuje mnie zwracanie się o pomoc.”, albo „Tak, czuję się głupio, gdy mam wejść do nieznanego pomieszczenia”. Zapisz to wyznanie na kartce papieru.
- Wyobraź sobie „najgorsze konsekwencje”. Zastanów się, czego właściwe się boisz. Co może się stać, kiedy zadzwonisz do nieznajomego (obcy głos odezwie się po drugiej stronie – to straszne! :-) ), poprosisz kogoś o pomoc (po prostu odmówi), wejdziesz do nieznanego pokoju (chyba nie będzie tam się czaił zbój z siekierą; najwyżej naburmuszony urzędnik, do którego będziesz mógł się uśmiechnąć!). Zapisz na kartce to, co sobie wyobraziłeś. W większości przypadków będzie ci głupio utrwalać na piśmie tak banalne i niegroźne „najgorsze konsekwencje”, ale jednak nalegam, żebyś je zapisał. Pamiętasz, jak w dzieciństwie bałeś się cienia, dopóki nie zobaczyłeś, że rzuca go twój miś oświetlony przez lampę? Tak samo jest z niewyobrażonymi i nienazwanymi „najgorszymi konsekwencjami”. To owce w wilczej skórze. Zerwij tę skórę.
- Podejmij 30-dniowe wyzwanie. Wykluwanie trwa zwykle miesiąc i każdego dnia wymaga wykonania tylko jednej czynności. Jeśli nie lubisz dzwonić do nieznajomych, codziennie znajdź pretekst do przeprowadzenia takiej rozmowy. Jeśli wstydzisz się zwracać o pomoc, codziennie znajdź okazję, żeby o coś poprosić. Jeśli stresuje cię wchodzenie do nieznanych pomieszczeń, codziennie znajdź powód, żeby zapukać do obcych drzwi. Liczę na twoją kreatywność w tym względzie! To może być niezła zabawa i próba sił, z której, przy odrobinie wytrwałości, z łatwością wyjdziesz zwycięsko. A po 30 dniach nie powinieneś mieć już takich kłopotów. Wyklujesz się, a twoja skorupka rozpadnie się na milion kawałków.
W tym miejscu widzę na niektórych twarzach niedowierzanie i zwątpienie:
„Naprawdę? Przecież to nie może być takie proste! Czemu nikt mi wcześniej o tym nie powiedział? Eee tam, jestem do niczego, i tak mi nic nie pomoże…”
Jest w tym pewna racja. Jeśli wbijesz sobie do głowy, że nic ci już nie pomoże, to ja też nic na to nie poradzę. Jeśli wybierzesz życie w zakłamaniu i nie przyznasz przed samym sobą, że siedzisz w skorupce, to nie weźmiesz się za jej rozbijanie. Jeśli nie wyobrazisz sobie swoich strachów i ich nie nazwiesz, to będą coraz bardziej rosły, karmiąc się twoimi obawami.
Wiem jedno: można spojrzeć prawdzie w oczy, zrozumieć skąd się biorą cienie i przez 30 dni codziennie nokautować coraz słabszego, wrednego przeciwnika. Wiem to, ponieważ sam kiedyś wstydziłem się dzwonić do nieznajomych, prosić bliźnich o pomoc i pukać do złowrogo zamkniętych drzwi. Ale mi przeszło. Może nie samo, może wymagało to trochę pracy, ale wyklułem się i mojej skorupki nie da się już posklejać. Wierzę, że i tobie uda się to w stu procentach!
Wykluj się ze swojej skorupki!