Bardzo często korporacyjna ścieżka rozwoju zdolnego informatyka prowadzi od stanowiska programisty, przez starszego programistę, lidera zespołu zadaniowego, kierownika działu, aż po stanowisko dyrektora działu IT. W wielu przypadkach droga ta staje się niestety kolejnym przykładem awansowania połączonego z rosnącym poziomem niekompetencji i frustracji.
Moim zdaniem podstawowym powodem, dla którego programiści nie powinni decydować się na karierę w dziedzinie zarządzania ludźmi, jest ich ortodoksyjnie logiczne postrzeganie świata. Programista chce mieć do czynienia z systemami, które zachowują się w powtarzalny sposób, to znaczy przy takich samych warunkach początkowych, zwracają identyczną odpowiedź. Jeśli element układu działa nieprawidłowo, to albo warunki początkowe zostały źle zdefiniowane, albo element ten uległ uszkodzeniu i należy go wymienić.
Z ludźmi tak się nie da. Ludzie mają humory, domowe kłopoty, imieniny, bywają roztrzepani, zapominają, lubią być głaskani po głowie, są łasi na pochlebstwa, nierzadko kłamią i ukrywają niewygodne dla siebie informacje. Próba natychmiastowej wymiany niestabilnego członka zespołu bardzo często rozregulowuje cały mechanizm, ponieważ niestabilność ta w określonych okolicznościach miewa swoje zalety.
Jeśli jesteś programistą, zastanów się, czy naprawdę marzysz o kierowaniu ludźmi? Istnieje znakomita alternatywa: status super specjalisty, z którego zdaniem musi się liczyć każdy kierownik. A nawet sam prezes!